To nawet nie jest obskura. To wyrwana taśma z odtwarzacza video, przemielona i wsadzona raz jeszcze w magnetowid. W swojej stylistyce przypomina bardzo perłę B-klasowej kinematografii Deadly Prey (1987). Ostrzegam, że w tym momencie nie można traktować oceny jako zwykłego odpowiednika do klasyfikacji filmu jako dobry / średni / niezły / zły. Parole Violators jest świetne na półtora litra wódki na dwóch. Moja ocena, to „nieeezły” wypowiadane z dużym uśmiechem.
Zaczęło się od zwiastuna i już po nim wiedziałem, że muszę to obejrzeć. Niestety, jestem też trochę zawiedziony. Zwiastun to absolutne maksimum plus minus 20 minut, które można z tego filmu wyciągnąć do oglądania. Kaskaderskie patenty i sceny, które z powodzeniem mogłyby być kopiowane do blockbusterów (z należytym wkładem finansowym) wypełniają te niespełna pół godziny seansu. Reszta? Reszta jest świetna po wspomnianej wódce..
Główny bohater, Miles Long (Sean P. Donahue – brat reżysera) to hardcorowa wersja Louisa 'Lou’ Blooma z Wolnego Strzelca (2014), który porusza się po jasnej stronie mocy. Nagrywa, piętnuje i upublicznia materiały z włamań, wymuszeń, rozbojów. Nie jest jednak ot takim sobie gościem z kamerą. Gdy trzeba to skopie dotkliwie, a nazajutrz wróci poprawić. Cały scenariusz krąży wokół postaci gangstera (jako żywo wyciągnięty z Chłopaków z sąsiedztwa (1991) Johna Singletona). Wyszedł na wolność i na dzień dobry przywitał go Miles, który nie wierzy w jego resocjalizację. Nie jest to po myśli zbira i jako widzowie szybko się przekonujemy, że Miles miał rację.
Ach, czegóż tu nie ma. Sean P. Donahue jest przede wszystkim kaskaderem i ten film to popis jego umiejętności. Żadnych efektów, wszystko bez cięć. Nasz bohater szczególnie upodobał sobie auta. Spada na dachy, przelatuje przez jadące samochody, wypada przez szyby itd. Dostaje strzał ze strzelby w klatę i kolano będąc na budynku? Nie ma to tamto. Leci w dół, ładuje spluwę i wykańcza kolejnych typów.
Całość jest strasznie amatorska, jeżeli chodzi o grę aktorską (jakby inne elementy były profesjonalne :). Nie mam pretensji do odtwórcy roli głównej. Widać, że Donahue wypowiadane z patosem formułki w miarę opanował. Jednak drugi plan, a w szczególności partnerka naszego bohatera, woła o pomstę do nieba. Córka w śpiączce? Co tam, lecimy na rozpierdol. Naprawdę, mało brakowało, by spojrzała w kamerę.
I trzeba napisać, że wszystko rozgrywa się jakby na innej planecie. Świat kręci się dalej i nikt nie zwraca uwagi na gangsterską apokalipsę! 🙂 Jednak… bawiłem się dobrze. No, bo jak można nie cieszyć japy, gdy gangster przetrzymuje dzieciaka jako zakładnika na zabawkowym pontonie na środku domowego basenu grożąc, że przekłuje ponton bosakiem. Żeby dać prawidłowy obraz produkcji – to nie są jaja. Twórcy zrealizowali swój film jako pełnokrwistego akcyjniaka, tyle że… kuriozum scen sięga zenitu od pierwszej akcji. Ta ocena niezła jest tak samo niezła jak wspomnianego już Deadly Prey (1987). Ten sam sort. Polecam!
Czas trwania: 90 min
Gatunek: Akcja
Reżyseria: Patrick G. Donahue
Scenariusz: Patrick G. Donahue
Obsada: Sean P. Donahue
Zdjęcia: Mike Pierce
Muzyka: Lawrence Arden Buck