Od początku miałem wątpliwości co do kinowej adaptacji małego dzieła sztuki Charlesa Schulza. Fistaszki jako komiks spełniały dwojaką funkcję. To świetnie rozrysowani bohaterowie, przyjaciele z sąsiedztwa. Jednak to co sprawiło, że Fistaszki odniosły sukces i znalazły swoje miejsce już na stałe w sercach czytelników, później fanów, to sposób w jaki opisywały świat, wydarzenia i swoje spostrzeżenia. To dość specyficzne, krótkie wywody w języku dzieci, nacechowane jednak melancholią i filozoficzną konstatacją.
Problemem głównym kinowej wersji Fistaszków jest to, że nie udało się przenieść tego momentu, w którym czytelnik mógł w samotności kontemplować komiks. Jednak nie mogę napisać złego słowa o producentach. Widać od pierwszego kadru, że osoby, które były odpowiedzialne za finalny wygląd animacji, kochają Fistaszki. Zrobiono tyle ile można było, by oddać ducha kreski Schulza. Wszystko w nowej technologii, jednak z należytym szacunkiem dla komiksu.
Twórcy postanowili opowiedzieć o tym co zawsze najmocniej boli w wieku fistaszkowych bohaterów. Opowiedzieli o uczuciu małego rozgrzanego serca Charliego Browna. Do sąsiedztwa wprowadza się mała ruda dziewczynka. Co gorsze dla hormonów i motyli, które budzą się do życia, mała ruda dziewczynka przestępuje próg klasy Charliego Browna. Jaki jest Charlie? To niepewny siebie chłopiec, który potrzebuje pochwały, by podnieść głowę i zacząć rozmowę. Klasowy nieudacznik wskazywany palcami, gdy zdarzy się jakiś wypadek, niekoniecznie z jego winy. No dobra… zawsze z jego winy, ale on zawsze chciał dobrze! Teraz ten mały chłopiec tak bardzo chciałby powiedzieć coś miłego małej rudej dziewczynce. Dzielnie wspiera go wierny pies rasy beagle – Snoopy z nieodłącznym ptaszkiem Woodstockiem. Brown robi przez cały seans niemrawe podchody, wciąż nie potrafi puszczać latawców. Snoopy zaś wciąż próbuje zostać wielkim pisarzem. Żeby uatrakcyjnić fabułę, Snoopy wizualizuje swoje opowieści i tym razem przez cały film stacza podniebne potyczki z asem niemieckiego lotnictwa – Czerwonym baronem.
Aby urozmaicić dzieciakom seans, twórcy wprowadzili element, który zawsze rozbawi segment widzów w wieku 8-12 lat – otóż pełno tu potknięć i scen, w których bohaterowie się przewracają. Jest też rysowane na ekranie „Bam! Łup! Bum!”. Ale co z resztą widzów? Co z tymi młodszymi i starszymi?
Po seansie (na którym byłem z córką) próbowałem dojść do sedna problemów Fistaszków, wytłumaczyć co i jak żonie. Ciężko było mi trafić w punkt, bo przecież cały seans był w należytej formie. Czułem się przez chwilę jak nasza pani premier przed Komisją Europejską. Na szczęście wyręczyła mnie córka, z którą się absolutnie zgadzam: „Nudny był”.
Za seans dziękuję sieci kin.
Czas trwania: 93 min
Gatunek: Animacja
Reżyseria: Steve Martino, Leszek Zduń (reżyser polskiego świetnego dubbingu)
Scenariusz: Bryan Schulz, Craig Schulz, Cornelius Uliano, Charles M. Schulz (komiks), Joanna Kuryłko (polskie dialogi)
Obsada: Olaf Marchwicki, Marianna Obuchowicz, Zuzanna Jaźwińska
Zdjęcia: Renato Falcão
Muzyka: Christophe Beck