Mały, wielki film. White Dog Samuela Fullera nie trafił do szerokiej dystrybucji z uwagi na to, że był nad wyraz kontrowersyjnym obrazem epatującym nadmierną przemocą. Fabułą zaś podnosił tematy na wskroś bulwersujące (zabijanie zwierząt, propagowanie rasizmu). To kompletna bzdura, gdyż obraz raczej piętnuje takie przypadki, niż je popularyzuje. Historię w swoim filmie Fuller (wraz ze współscenarzystą Curtis Hansonem, późniejszym reżyserem L.A. Confidential z 1997 roku) oparł na motywie powieści Romaina Gary’ego. Ta zaś prezentuje się bardzo… perwersyjnie.
Julie Sawyer (Kristy McNichol) w czasie nocnej jazdy samochodem potrąca psa, białego owczarka niemieckiego. Nie pozostawia go jednak na ostrym zakręcie Mullholand Drive, a z piskiem opon rusza do najbliższego weterynarza. Pies jest w dobrej formie, jednak jego dalsze losy mogą potoczyć się w dwóch kierunkach. Albo zostanie oddany do schroniska i uśpiony w ciągu tygodnia, albo zostanie przygarnięty przez Julie.
Julie, jako trzecioplanowa aktorka, która w zaciszu domowym spogląda na telefon w nadziei, że zadzwonią ze studia filmowego, wiedzie samotny żywot na górskich zboczach doliny San Fernando. Jest młodą kobietą, chociaż zachowaniem przypomina starą pannę. Decyzja Julie była więc całkowicie zrozumiała, gdy postanowiła zaopiekować się owczarkiem. Ten szybko odwdzięcza się za darmowe lokum i podczas wtargnięcia gwałciciela na teren posesji udowadnia, że podjęła dobrą decyzję.
Biały pies ma jednak jedną wadę… bardzo poważną. To morderca szkolony przez jednostki aspołeczne z rasistowskimi przekonaniami do walki z czarnoskórymi obywatelami USA. To partyzant, który miał być wypuszczony w miasto, by zagryźć jak najwięcej Afroamerykanów. I robi to w czasie filmu…
Film Fullera jest niebezpieczny. Na tyle, że w swoim przekazie dostarczy radości widzom, którzy nawet nie będą się starać dotrzeć do sedna opowieści. Rozumiem, że kino to rozrywka i nie każdy musi chcieć zobaczyć w zwierzęciu spersonifikowany ruch białej supremacji. Co gorsze dla nich (finałowa scena z właścicielem), biały pies jest poskramiany i oduczany nienawiści przez czarnoskórego tresera Keys’a (Paul Winfield), który jako jedyny w opowieści zdaje się mieć odpowiedni klucz do umysłu psa.
Perwersja tej fabuły polega na przekazaniu w prostej historii o agresywnym psie bolączek dotyczących wpajanej co niektórym nienawiści do odmiennej rasy. Wyobraźcie sobie szczerzącego kły białego psa, tak samo jak Edward Norton w American History X w scenach otwierających. Nie ma już dla niego nadziei? Nienawiść wypełniła całe jego psie serce? W zasadzie spokój ducha odczuwa tylko wtedy, gdy na horyzoncie nie ma żadnego czarnoskórego. Uchwycona wściekłość na pysku owczarka (któregoś z pięciu zaangażowanych do tej roli psów) potrafi przerazić. W przypadku animal-attack zawsze w grę wchodzi coś pierwotnego. W scenach, gdy treser zbliża rękę do szczerzącego kły, powarkującego psa chowałem dłonie. Rozumiecie? Tu nie ma żadnych efektów specjalnych, żadnych jump-scare’ów. Jest po prostu taki naturalny strach, że bydle odgryzie ci łapę…
Co najgorsze (a może i najlepsze, bo z pewnością tytuł przez to zyskuje i zapisuje się dłużej w pamięci), White Dog jest cholernie smutny. Nawet gdy pojawiają się pierwsze sukcesy przy tresurze, to wciąż słyszysz posępną muzykę skomponowaną przez Ennio Morricone. Wiecie przecież, że Ennio potrafi zagrać smutne kawałki. Przy tej opowieści wszystko w rezultacie przechyla szalę na pesymistyczną stronę. Chore umysły zaszczepiające zło w kolejnym niewinnym pokoleniu. Puste gniewne spojrzenia w oczach, które nigdy nie zaznały miłości. Zimne serca niepotrafiące odwzajemnić czegokolwiek. Piękny film.
Czas trwania: 90 min
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Samuel Fuller
Scenariusz: Romain Gary (powieść), Samuel Fuller, Curtis Hanson
Obsada: Curtis Hanson, Paul Winfield
Zdjęcia: Bruce Surtees
Muzyka: Ennio Morricone