Obawiałem się tego seansu. Głównie ze względu na swoją zdolność percepcji, która powiedzmy sobie szczerze, nie jest już najlepsza. Bałem się również, ponieważ z reguły dużo wiem o filmie przed seansem. A w przypadku Wroga znałem kadry, zwiastuny i kilka opinii. Sądziłem więc, że wiem już za dużo. Nic nie wiedziałem…
Zaczynając od samego tytułu i definicji tego słowa. Wróg stanowi zagrożenie, jest szkodliwy i niebezpieczny. Powinien taki być. Ale co jeżeli czujemy po prostu niepokój związany z czyimś istnieniem? Jeszcze się nie boimy, chociaż czujemy, że ten konkretny byt stanowi zagrożenie. Co jeżeli tak, jak główny bohater filmu Denisa Villeneuve’a – Adam (Jake Gylenhaal) stajemy się świadomi istnienia naszego sobowtóra? I to całkiem niedaleko, na przykład dzielnicę dalej. Gdybym ja miał pewność, że mój sobowtór mieszka sobie na sąsiednim osiedlu, czułbym przeogromny, kurewski niepokój, tak jak filmowy Adam…
Adam dowiaduje się o istnieniu Anthonego przez przypadek. Anthony jest aktorem, jednak nie z pierwszej strony list płac, lecz takim, którego zawsze widzimy w tle. To ważne słowo dla tego filmu… tło. Na ekranie jest więc boyem hotelowym, kierowcą. Gdy Adam przez przypadek zobaczył go w filmie i dowiedział się, że osoba ta mieszka w tym samym mieście co on, robi wszystko, by się do niej zbliżyć. W przypadku sobowtóra coś zawsze jest nie tak. Sobowtór to nie brat bliźniak, to osoba podobna. W filmie Wróg Adam wie, że Anthony jest identyczny. Głos, wygląd zewnętrzny, ruch. To taki drugi on. W momencie, gdy zaczyna kopać jest coraz gorzej. To tak jakbyście zbliżali się do reaktora i zwiększało się promieniowanie. Tak właśnie został skonstruowany film. Kiedy Adam odkrywa lub wydaje mu się, że odkrywa tajemnicę, słyszymy i widzimy wiele rzeczy, które przemawiają za stanem paranoicznym bohatera. Kadry z rzutem na wielkie budynki, które przy sprytnym przejeździe operatora „kłaniają” się niczym budynki w Incepcji. Muzyka, której nie włączają na sesjach relaksacyjnych i w końcu duszny, przesycony żółcią filtr na obrazie. Widz czuje całym sobą napięcie jakie powinno towarzyszyć człowiekowi chwilę przed spotkaniem drugiej identycznej osoby.
No dobrze… Ale realizacja filmu o rozdwojeniu jaźni lub rzeczywistym sobowtórze byłaby zbyt prosta. Nie czytałem książki José Saramago, na podstawie której Villeneuve nakręcił Wroga, więc nie wiem w jaki sposób zostały opowiedziane wydarzenia na kartach powieści. Villeneuve pozostawia oczywiście dowolną ilość dróg do interpretacji obrazu. Ja się skłaniam ku czemuś innemu. Przedstawiony w filmie świat dwóch osób, Adama i Anthonego, to tak naprawdę jedno i to samo środowisko. Adam jest tak naprawdę Anthonym i ciężko mi to nazwać rozdwojeniem jaźni. Tutaj jaźń jest jedna, a świat jest po prostu na dwóch różnych płaszczyznach.
Widzimy mężczyznę złapanego w sidła zawiązującej się na poważnie komórki rodzinnej. Po pierwsze wcale mu się to nie podoba (a jak słyszymy historia z romansem już była), po drugie żona też jest już wyprana z jakichkolwiek emocji i po prostu trwa w związku nie licząc już na nic.
Widzimy mężczyznę, nauczyciela akademickiego, który chciałby już sformalizować związek z kobietą, ale nie wie jak się do tego zabrać. Męczy go trwanie w niebycie z kobietą z lekka oderwaną od rzeczywistości. Praca, dom, praca, seks, praca, sen, praca.
Hej! A może jakbym się skupił, to okazałoby się, że jestem mężczyzną potrafiącym żyć z kobietą oczekującą dziecka, A może nim jestem? Tylko czasem zapominam i próbuję żyć marzeniami o byciu aktorem? (scena z matką, która pyta Adama, czy znowu ucieka myślami do tych niepoważnych aktorskich ciągot). A gdy Adam już się ogarnął i przypomniał sobie, że czas pozostawić Doriana Greya za drzwiami, żona wyszeptała „Zostań proszę”. Mamy więc według mnie obraz walki jaką stacza w swojej głowie mężczyzna w średnim wieku pragnący być zarówno ustatkowanym panem domu, ale chciałby też wracać nawalony nad ranem i spać do południa.
Głównym motorem napędowym bohatera Wroga są więc pokusy. To jest prawdziwy wróg. Pokusa, by rzucić wszystko w cholerę. Gdy masz już dość tej ciąży, kobiety z wielkim brzuchem pałętającej się pod nogami, a pająk wyżera ci coraz większe połacie empatii, zatrzymaj się i pomyśl perspektywicznie. Jeżeli lubisz bawić się własną wyobraźnią i snuć przypuszczenia nad iluzoryczną istotą filmu, gdzie niczego nie należy brać dosłownie, a prawdziwy przekaz jest po drugiej stronie kadru, to doskonały tytuł dla Ciebie
Tak się zapędziłem, że prawie zapomniałem o najważniejszym aspekcie tego filmu. Zamknę to w jednym zdaniu. Jake Gyllenhall to aktorska bestia i chociażby dla niego warto po tytuł sięgnąć. Koniec kropka.
Czas trwania: 91 min
Gatunek: Thriller
Reżyseria: Denis Villeneuve
Scenariusz: José Saramago (powieść), Javier Gullón
Obsada: Jake Gyllenhaal, Jake Gyllenhaal, Mélanie Laurent, Sarah Gadon, Isabella Rossellini
Zdjęcia: Nicolas Bolduc
Muzyka: Danny Bensi, Saunder Jurriaans