Maelström (2000). Wielki rzeźnik odcina ogromnym tasakiem głowę gadającej ryby. Kobieta potrąca mężczyznę i stara się ukryć ten fakt przed światem. Kolejna ryba trafia na stół. Też gada… Tak, to film Villeneuve’a. Dramat, dziwna baśń, romans i obyczaj w jednym. Ciekawy w formie, chociaż z bałaganem w treści. Cieszę się, że zdążyłem „zaliczyć” seans. Teraz już wiem jak zaczęło kwitnąć twórcze szaleństwo w głowie Denisa. Recenzja tutaj. 6/10
Polytechnique – Politechnika (2009). Czarno-biały świat widziany beznamiętnymi oczyma mordercy, a później świat, który się przewrócił i już nie wstanie dla tych, którzy przeżyli Masakrę w Montrealu w 1989 roku. Marc Lépine wszedł z karabinem Ruger Mini-14 na uczelnię École Polytechnique i z pokrzywionym antyfeministycznym przesłaniem zastrzelił 28 osób. Ciężki, przytłaczający seans. I chociaż wiesz jak się skończy, to i tak siedzisz na krawędzi fotela wpatrzony w skupieniu na chowających się pod stołami ludzi. Wzorowa praca operatora dała kilka ujęć, które zapamiętam na długo. To film na jeden raz. Nie ma potrzeby powtarzać seansu. Politechnika to filmowy świat Villeneuve’a. Recenzja tutaj. 8/10
Enemy – Wróg (2013). Jeżeli boicie się, że Wróg pożre Was swoją skomplikowaną strukturą, to nie obawiajcie się. Możecie spokojnie zasiąść do seansu. Problem zaczyna się, gdy chcielibyście opowiedzieć czym dla Was jest Wróg. Adam – główny bohater dowiaduje się o istnieniu Anthonego. Mieszka niedaleko. Jest taki sam. Identyczny. Rozdwojenie jaźni? Tajemniczy sobowtór? A może alternatywny świat, gdzie żyjemy tak jak byśmy chcieli lub tak jak powinniśmy żyć. Słowo „mroczny” przebija się przez wszystkie recenzje filmów Denisa Villeneuve’a. Tu nie będzie inaczej. Tak więc: mroczny, niebezpieczny, jednak nie straszny… raczej intrygujący do końca. Do ostatniego pająka w Twojej głowie… Recenzja tutaj. 8/10
Sicario (2015). Najnowsze „dziecko” Kanadyjczyka. Villeneuve konsekwentnie buduje coraz to bardziej rozbudowane realizacyjnie obrazy. Mamy akcję, Meksyk, dzielnice śmierci Juarez, granicę, strzelaninę i Benicio Del Toro z długą bronią! Co za napięcie, co za styl, co za muzyka. A przecież historia do tych najbardziej skomplikowanych nie należy. Praworządna i poukładana agentka FBI (Emily Blunt) dołącza do zespołu, którego celem jest dotarcie do narkotykowego bossa odpowiedzialnego za egzekucje, zastraszania, tortury, a przede wszystkim narkobiznes warty miliardy dolarów. Oczywiście cały porządek budowany w szkole policyjnej, a później w strukturach FBI burzy się i rozpieprza na drobne kawałki, gdy teoria rozbija się o praktykę działania. Zespół pod dowództwem Matta Gravera (Josh Brolin) zastrasza, torturuje i przeprowadza egzekucje. Po trupach do celu? A jakże. Przy dźwięku ponurego kontrabasu obserwujemy zmagania bohaterów, którzy ani myślą zejść z ciemnej strony mocy. Recenzja tutaj. 8/10
Prisoners – Labirynt (2013). Przez chwilę wydaje się być najbardziej „normalnym” filmem w filmografii reżysera. Tutaj wszędobylskie zło z filmów Denisa jawi się pod postacią porywacza. „Normalny” thriller, tak myślałem. Jest porwanie, są zrozpaczeni rodzice, jest twardy glina. Pewnie po kilku perturbacjach i finałowym pościgu dorwą gościa, ewentualnie gliniarz zostanie postrzelony. A gdzież tam! Wtedy film kręciłby Jacek Bromski, a nie Denis Villeneuve. U Denisa dobro ma kastety starte od tłuczenia podejrzanego, a zło do końca filmu się ukrywa. Gdy już zbliża się finał, okazuje się, że jakiś porządek trzeba zachować we wszechświecie, dlatego obrywa każdy. Wciągająca opowieść scenarzysty Aarona Guzikowskiego. Znakomite zdjęcia Roger Deakinsa.i jeden z lepszych filmowych „run for life” na finał filmu. Hugh Jackman w roli ojca, który cierpi i łamie kości, by dociec prawdy – jest zajebisty. Jednak Jake Gyllenhaal w roli gliniarza maskującego ponure tatuaże jest przezajebisty. Lubię wracać do wspomnianego finału, gdy Jake jedną ręką cuci dziewczynkę, drugą prowadzi radiowóz, a obiema stopami wciska gaz, by zdążyć wyrwać dzieciaka z objęć śmierci… Recenzja tutaj. 8/10
Tak jak wspomniałem nie widziałem debiutu Un 32 août sur terre (1998).
Zaangażowanie Denisa Villeuneve’a do restartu(?), remake’u(?), kontynuacji(?) Łowcy Androidów to świetny pomysł (to był mój wewnętrzny głos optymisty). Przecież filmowe światy, które kreował do tej pory Kanadyjczyk pasują jak ulał do dystopijnej wizji Philipa K. Dicka. Projekt jak na razie nazywa się Untitled Blade Runner Project i prócz Harrisona Forda w obsadzie widnieje jeszcze Ryan Gosling. No co mam Wam napisać? Kibicuję Denisowi.