Wyobraźcie sobie niskobudżetowy film z akcją osadzoną w Anglii w hrabstwie Derbyshire. Wyobraźcie sobie grupę mend społecznych trudniących się opychaniem kiepskiej jakości narkotyków pod szkołami publicznymi. Dilerzy z najniższej półki sprzedający to, co narkobiznes z dużych miast wydalił na wieś. Wśród nich Sonny, socjopata wybijający się trochę na tle pozostałych. Jednak tylko dlatego, że jest trochę silniejszy, daje na kreskę i ma większy telewizor. Ta patologiczna banda przygłupów włócząca się po knajpach do południa, a po południu włócząca się pomiędzy wc, a szklanym stołem w salonie ma pewną tajemnicę. Już zapomnieli co zrobili. Jednak główny bohater, Richard (Paddy Considine), skończył służbę wojskową i zamierza wszystkim przypomnieć o wyrządzonej jego bratu krzywdzie…
To kino zemsty rozgrywającej się w rytmie country-ballad, gdzie za oknem zieleni się piękna angielska trawa, a w pomieszczeniach leje się krew winnych. Stylistycznie film przypomina Gummo Harmonego Korine’a. Te same pozbawione kręgosłupa moralnego zbitki nieuzasadnionych ekonomicznie grup społecznych. No dobra, nie można ich ot tak eksterminować, więc dogorywają we własnych ekstrementach. Ci z filmu Dead Man’s Shoes nie są jednak w stanie dotrwać do tego cudownego stanu, ponieważ do miasta wraca Richard…
Pojęcie „surowy” w kinie nabiera tu nowego znaczenia. To, miejscami domowe video (w scenach retrospekcji reżyser pokusił się jeszcze o czarno-biały obraz), urzeka szczerością w takt nuconej przez scenarzystę opowieści.
To, że film jest surowy nie oznacza bynajmniej amatorski. Świetne dialogi, które przygłupów skazują na miano idiotów (również przez zachowania). Przemyślana fabuła i bohater, który MUSI załatwić to, po co przyjechał. Nie ważne kiedy, ważne jak. Muzyka stanowi świetne dopełnienie obrazu stające jednak w opozycji do rozgrywających się na ekranie zdarzeń. Zresztą… polecam wcisnąć play na odtwarzaczu poniżej i wczuć się w postać żołnierza, który nie był w stanie pomóc bratu, gdy ten błagał o litość oprawców i wykrzykiwał na próżno imię „Richard”…
Nad całym seansem unosi się przejmujący smutek i żal. Nie ma tu miejsca na „radość” z faktu, że udało się dotrzeć do gnębicieli. To był raczej obowiązek… Wcielający się w rolę głównego bohatera Paddy Considine ma spojrzenie szaleńca. Człowieka, który jest w stanie wyskoczyć z okna, by dotrzeć do celu. Jednak prawdziwą aktorską perełką jest Toby Kebbell, filmowy Anthony – brat Richarda. Kojarzycie zapewne Kebbela z wszystkich blockbusterów, które aktualnie powstają. Jednak w takich filmach jak Dead Man’s Shoes, właśnie tacy aktorzy jak Toby Kebbel są w stanie pokazać swój talent.
Całość można by z powodzeniem przenieść na grunt spaghetti westernów. Obraz, który wykreował reżyser Shane Meadows jest tak samo brudny, pozbawiony nadziei i zły do szpiku kości, jak Il grande silenzio, od Sergia Corbucciego. W Dead Man’s Shoes nie ma jednak żadnego szeryfa, nie ma też nikogo i niczego, co by mogło pomóc w jakikolwiek sposób przerwać ciąg krwawych wydarzeń…
Czas trwania: 90 min Gatunek: Kryminał, Dramat Reżyseria: Shane Meadows Scenariusz: Paddy Considine, Shane Meadows, Paul Fraser Obsada: Paddy Considine, Gary Stretch, Toby Kebbell Zdjęcia: Danny Cohen Muzyka: Aphex Twin
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.Zamknij