Burt Reynolds przebrany za Indianina w kruczoczarnej peruce próbuje wmówić mi, że jest „legendarnym” Navajo Joe. I jeszcze przez cały seans słyszę o nim piosenkę. Po raz kolejny Dziki Zachód kreślony ręką Corbucciego jawi się jako świat wyzuty ze współczucia i troski o los drugiego człowieka. Pełno w nim zła, a żywot ludzki wart jest tyle, ile można dostać za skalp Indianina. Tak właśnie rozpoczyna się Navajo Joe. Tak jak w Człowieku zwanym Ciszą dobrym interesem dla przedsiębiorczych rewolwerowców okazywało się wyłapywanie „bandytów” (celowo umieściłem to słowo w cudzysłowie chcąc pomniejszyć wartość znaczenia słowa bandyta. Byli to przecież ludzie zrzuceni na margines, którzy na przykład kradnąc jedzenie z automatu stawali się kryminalistami.
Przy ich portretach z listami gończymi zwrot „żywy lub martwy” był drukowany trochę na wyrost i zdecydowanie nie współmierny do winy poszukiwanego „bandyty”). W Navajo Joe sytuacja jest podobna i ponownie skłaniająca do przemyśleń w sprawie moralnej postawy litery prawa. Otóż władze płaciły za skalp Indian (co było równoznaczne z zabiciem Indianina) w związku z tym, że stanowili swego czasu zagrożenie dla osiedlających się ludzi. Czasy się zmieniły, Indianie odpuścili, ale łowcy skalpów wciąż oczekiwali zapłaty za kolejne trofea.
Sam Reynolds też mi się nie podobał. Stylizację miał dobrą, jednak gdy brał się do bójki lub strzelania ze swojego winchestera, to przypominał cyrkowca z wyuczonymi dla publiki ruchami, powtarzanymi zresztą w filmie kilkukrotnie. Fikołek przez prawe ramię i wypalanie z pół przysiadu do przeciwnika…
Oczywiście na plus hiszpańskie pejzaże i muzyka, z piosenką, która do teraz siedzi mi w głowie. Lecz nie dlatego, że była taka wspaniała i przejmująca. Jako ilustracja dla opowieści o Indianinie mścicielu była świetna, jednak utkwiła mi w pamięci dlatego, że była puszczana od początku filmu do końca i została już na zawsze w pokładach mojej zdruzgotanej pamięci, jak jakiś podkład muzyczny do telewizyjnej reklamy.
Czas trwania: 93 min
Gatunek: Western
Reżyseria: Sergio Corbucci
Scenariusz: Fernando Di Leo, Piero Regnoli, Ugo Pirro
Obsada: Burt Reynolds, Aldo Sambrell, Fernando Rey
Zdjęcia: Silvano Ippoliti
Muzyka: Ennio Morricone (ukrył się pod pseudonimem Leo Nichols)