Ant-Man (2015)

Ant-Man - 2015To już drugi świeży powiew ze strony napompowanej do granic możliwości wizji superbohaterskich akcji pokroju Avengers. Czas Ultrona był miejscami naprawdę ok, ale poprzednie części, Thor czy WolverineIron-Many… no proszę Was…

Tam gdzie potyczki miały rozgrywać się na granicy światów i miały być ze wszech miar epickie, powiewały nudą. Tam gdzie pojawiają się półbogowie, latają miasta, a wszystko opiera się na kilkunastominutowych wymianach ciosów pomiędzy postaciami, które ran odnieść nie mogą, zanikają emocje. W takim właśnie momencie, gdy część fanów Marvela nieśmiało chciałaby powiedzieć: stop, pojawia się on – Ant-Man.




To zwykły człowiek ukryty w kostiumie potrafiącym zmniejszyć swojego właściciela do rozmiarów mrówki. To rzeczywiście coś nowego w filmowej materii, bo zamiast podnosić kolejne miasta i wysadzać w powietrze coraz to większe połacie metropolii, pozwoli nam zobaczyć zagrożenie z innej perspektywy.

Ant-Man - 2015
Scott Lang (Paul Rudd) jest osadzony w więzieniu San Quentin. Włamywacz, legenda w półświatku (okradł bank, czyli w niektórych pokręconych wyobrażeniach może jawić się jako Robin Hood). Lang po wyjściu ma nadzieję, że szybko znajdzie uczciwą pracę i ponownie będzie mógł spotykać się ze swoją córką. Jak wielu filmowych bohaterów (i zapewne niefilmowych również) z zabrudzoną kartoteką ma problem, by znaleźć przyzwoity angaż. Wiemy też, jaki obrazek nas za chwilę czeka. Kryminalista z bogatą historią występków będzie odziany w firmowy strój którejś z prawdziwych lub fikcyjnych sieci fast foodów. Tak też jest i tym razem. Co następuje dalej, też przyjdzie nam szybko się domyślić. Wyrok niesie za sobą dalsze konsekwencje, więc Scott zostaje zdemaskowany i wyrzucony z pracy (oni ZAWSZE próbują ukryć fakt, gdzie spędzili kilka bądź kilkanaście ostatnich lat).

Ant-Man - 2015
To wstęp do historii o zdesperowanym człowieku, który ponownie musi odnaleźć się w swoim złodziejskim fachu. Prawdę powiedziawszy, wcale odnajdywać się nie musi, ponieważ doskonale czuje się w tej roli. Przyjmuje zlecenie, włamuje się do sejfu, kradnie tajemniczy kombinezon i staje przed wyzwaniem, o którym nie śniło mu się, gdy leżał sobie spokojnie na więziennej pryczy.

Ant-Man - 2015

Jaki jest więc Ant-Man? Człowiek mrówka, potrafiący zmniejszyć się jednym wciśnięciem guzika na rękawicy swojego stroju? Jest zabawny i taki… Przez cały film czujemy, że nie jest żadnym superbohaterem, tylko gościem z paroma umiejętnościami i kombinezonem, który odgrywa tutaj główną rolę. Największą zaletą seansu (oprócz nieznośnie powtarzanej świeżości w cyklu filmów ze stajni Marvela) jest historia z gatunku heist-movie. Gdyby pociągnąć ten styl (o którym za chwilę) i odpuścić sobie głównego przeciwnika i kilka innych aspektów (o których również za chwilę), otrzymalibyśmy film bardzo dobry. No tak… Ale przecież to film superbohaterski, więc przeciwnik być musi.

Ant-Man - 2015

Napiszę to inaczej… Strasznie wkręciłem się w klasyczny film o skoku na kasę przy użyciu tego kosmicznego wdzianka. Podobało mi się, że scenarzyści (lub jeden z kilku zaangażowanych do projektu) przemycili tak wiele z gatunku filmowego, o którym wspomniałem. Jest więc rozpracowywanie planu. Jest ekipa z kilkoma indywiduami (między innymi świetny Michael Peña), którym można ufać jeżeli chodzi o umiejętności, jednak trzeba brać pod uwagę ich skłonność do wpadek. Jest w końcu montaż i muzyka, która mogłaby postawić Ant-Mana obok takich filmów jak Mission Impossible, Oceans Eleven i kilku (dziesięciu) innych.

Ant-Man - 2015
Wracając do scenarzystów, miałem wrażenie, że podczas burzy mózgów przy stole, gdzie powstawały kolejne szkice koncepcyjne, zbyt wielu mogło przemycić zbyt wiele. I tak też się stało. Obok wielu sprawnych elementów kina sensacyjnego mamy w większości przypadków nieudolną próbę zadowolenia dziecięcej widowni. Nomen omen kłania się tym samym film Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki – vide scena z dokarmianiem mrówki pod stołem (takiej sceny w filmie Joego Johnstona nie było, ale rozumiecie zapewne jej bliźniaczo familijny wydźwięk). Czy chociażby kierowany do dzisiejszego dziecka przesiadującego przed programami pokroju Mini Mini i wykorzystana w kluczowych momentach ciuchcia Tom (z bajki Tomek i przyjaciele. I już widzę oczami wyobraźni rekonstruowane sceny w domu przy użyciu własnych kolejek). Jakby tego było mało, dajmy coś na odczepnego jeszcze jednemu segmentowi widzów – niech przez kilka sekund usłyszą płytę Disintegration zespołu The Cure. Niech poczują mrok tej historii. Ach, niech jeszcze główny bohater ma coś z MacGyvera! Niech połączy żelazko, drabinę, ołówek i odjedzie na skonstruowanym motorze. Może i przesadziłem, jednak patent z odzyskanym i wykorzystanym odciskiem palca od razu przypomina te wszystkie niejasne (chociaż tłumaczone) sztuczki wykorzystywane przez postać odgrywaną przez Richarda Deana Andersona. Przez tych kilkanaście wciśniętych, chaotycznych skądinąd pomysłów scenarzystów, poczułem się nie jak widz, dla którego jest przygotowywany świetny obiad, a jak widz, który stoi w stołówce i musi sobie sam wybrać zestaw obiadowy.

Ant-Man - 2015
Tym co jest zaskakujące, to aspekt filozoficzny towarzyszący zabawie z regulatorem zmniejszania się Ant-Mana. Zaskakujące, ponieważ zauważyłem wyraźne odniesienia do filmu Człowiek, który się zmniejszał, a w zasadzie do jego finału. Tam jednak szukanie odpowiedzi na pytanie: „Czy istnieję?” w pewnym momencie wybija się na główny plan i towarzyszy już do końca. W Ant-Manie mamy zaledwie zalążek pytań natury kosmicznej, ale chwała i za to.

Ant-Man - 2015
Jestem zdecydowanie na tak, jeżeli chodzi o decyzję producencką w sprawie dwóch wyborów, niejako powiązanych ze sobą. Paul Rudd nie musi zbyt wiele robić, by widz czuł się dobrze w jego towarzystwie. To taki spoko gość znany z komedii romantycznych, cięgle dostający kopa od swoich eks. Mimo to kibicujemy mu, bo nie jest napuszonym typem z rozsadzającym go ego. Poza tym jego komediowy rys jest bardzo specyficzny. Nie należy do rodziny aktorów komediowych grających całym ciałem czy chociażby twarzą. On po prostu potrafi być zabawny, puentując lub posyłając w kierunku kamery swój sprawdzony uśmiech. Jednocześnie pewne jest, że nie grozi nam z jego strony żaden drastyczny twist i do końca seansu będzie tym samym spoko gościem. To samo tyczy się reżysera, dla którego Ant-Man będzie kompletnym novum w filmografii. Do tej pory był twórcą komedii romantycznych i seriali i mógł być z pewnością w oczach co niektórych inwestorów pewnym ryzykiem. Dobrze się jednak stało, gdyż angażując reżysera poruszającego się dotychczas w nurcie komediowym, Marvel uzyskał w swoim nowym przedsięwzięciu wspomnianą świeżość. Ant-Mana polecam, pomimo tych paru zagrań oscylujących w granicy zachowania agresywnego handlowca.

Ant-Man - 2015
PS. Tak w ogóle to niezrozumiałe jest parcie złego charakteru na wynalazek potrafiący zmniejszać żywą materię. Chciał oczywiście sprzedać technologię osi zła i być tym samym największym szwarccharakterem na naszej planecie. ALE: zmniejszać materię nieorganiczną już potrafił wcześniej. Nie można było tym samym zmniejszyć bomby atomowej i w ten sposób zbić kapitał?

7/10 - dobry

Czas trwania: 117 min
Gatunek: Akcja
Reżyseria: Peyton Reed
Scenariusz: Edgar Wright, Joe Cornish, Adam McKay, Paul Rudd, Stan Lee (komiks), Larry Lieber (komiks), Jack Kirby (komiks)
Obsada: Paul Rudd, Michael Douglas, Evangeline Lilly, Corey Stoll, Bobby Cannavale, Michael Peña
Zdjęcia: Russell Carpenter
Muzyka: Christophe Beck