Bertolucci – reżyser wywodzący się ze środowiska inteligenckiego ciągle miał coś na sumieniu. Nie dosłownie. Jednak fakt, iż był świadomy tego, że nie mógł uczestniczyć w pisaniu historii swojej ojczyzny, strasznie musiał go irytować. Wiedział, że jakoś musi rozliczyć się ze swoim „szlachectwem”. W jaki sposób artysta może to zrobić? Za pomocą sztuki, której przecież poświęcił całe swoje życie. Zatem Bertolucci stał się rewolucjonistą, powiernikiem czerwonego sztandaru, którego nigdy przecież nie niósł. Wiek XX jest jego prywatnym żalem do siebie za to, że nie brał udziału w wydarzeniach zmieniających wizerunek Włoch. Reżyser całe swoje dzieciństwo spędził na wsi, więc był w stanie na tyle zaobserwować specyfikę pracy na roli, by później przelać swoje wspomnienia na taśmę filmową.
Jednak najdłużej po seansie będę pamiętać Donalda Sutherlanda – Atillę – faszystę na usługach „panów”, a w końcu właściciela własnego majątku (do którego doszedł w szemrany sposób). Atilla i faszyzm, który jest reprezentowany przez jego postać, to jak unoszący się nad obrazem duch filmu Passolniego (przyjaciela Bertolucciego). Atilla to przecież kopia faszystów z Salo, czyli 120 dni Sodomy. Zboczony psychopata i morderca. Sutherland w tej roli jest przerażający, a kilka scen, gdy traci panowanie nad sobą lub nawet nie traci, a po prostu poddaje się chwili, zapamiętam na długo…


Czas trwania: 317 min
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Bernardo Bertolucci
Scenariusz: Franco Arcalli, Giuseppe Bertolucci, Bernardo Bertolucci
Obsada: Robert De Niro, Gérard Depardieu, Donald Sutherland, Dominique Sanda, Burt Lancaster
Zdjęcia: Vittorio Storaro
Muzyka: Ennio Morricone