Coming of age, podręcznik survivalovy, obyczaj, dramat dwójki młodych ludzi, kino katastroficzne, a w skupieniu tych wszystkich elementów – lekka komedia romantyczna. Pisząc lekka nie mam na myśli trywialna. Jej lekkość to atut i zasługa klimatu jaki stworzył na planie filmowym reżyser
Les combattants, Thomas Cailley. Lekkość też dotyczy sfery aktorskiej i realizacyjnej. Temat należy oczywiście do poważnych i takich, których nie wolno bagatelizować. Miłości i każdego uczucia prowadzącego do niej nigdy nie można
bagatelizować.
Poznajemy głównego bohatera Arnauda (Kévin Azaïs), który prowadzi razem ze starszym bratem zakład stolarski. Przyszłość rodzinnej firmy po śmierci ojca jawi się w czarnych barwach. Będący do tej pory pomocnikami bracia stali się z automatu właścicielami i głównymi wykonawcami robót. Arnaud jest typem introwertyka, który ma kilku przyjaciół i spędza dzień za dniem jak typowy przedstawiciel swojego pokolenia. Praca, piwko, rozważania dotyczące pierwszych problemów tego świata. Do miasteczka, w którym mieszka główny bohater przyjeżdża jednostka wojskowa prowadząc nabór do armii. Wskutek kilku zbiegów okoliczności i działań promujących armię (festyn, zapasy, pogadanki), Arnaud staje twarzą w twarz z nią… Madeleine (Adèle Haenel). Nie dowiemy się co doprowadziło do tego, że Madeleine jest taką osobą jaką jest… Nie tyle chłopczycą, co dziewczyną na siłę próbującą stać się kimś kim nie ma szans się stać. Samcem alfa, osobnikiem z chromosomami XY. Jest agresywna, nieprzystępna. Z zaciśniętym wyrazem twarzy budzi się i z jeszcze bardziej zaciśniętym zasypia. Nie da się jej lubić.
Jednak Madeleine wcale nie zależy na sympatii innych. Jest taka jak jej własne przekonania i światopogląd, który sobie wbiła do głowy. Przekonanie, że nadchodzi koniec świata i musimy być gotowi. Według niej musimy nauczyć się przetrwać w trudnych warunkach. Do tego potrzebny jest ekstremalny trening survivalovy, czy też (skoro się nadarzyła okazja) wstąpienie do jednostki oddziałów spadochronowych stacjonujących niedaleko i prowadzących właśnie nabór. Madeleine ma jasno wytyczony cel i, jako kobieta nieugięta, ani myśli wdawać się w znajomość lub (o zgrozo) coś więcej. Arnaud i Madeleine poznają się w trakcie pojedynku zapaśniczego i podejrzewam, że w związku z incydentem, który miał miejsce w trakcie próby założenia chwytu Nelsona, dostaliśmy taki tytuł filmu na polskim rynku. Żeby nie skompromitować się przegraną z dziewczyną (!!) Arnaud gryzie i tym samym wychodzi zwycięsko z potyczki. A co! W chwili zagrożenia wszystkie chwyty są przecież dozwolone.
Od tego momentu drogi bohaterów krzyżują się kilkakrotnie, a znajomość pogłębia się do tego stopnia, że Arnaud zapisuje się szkolenie wojskowe, które było celem Madeleine.
Czy jest to obraz pokazujący i obnażający wszystkie ułomności płci pięknej? Można wysunąć niepoprawny wniosek, że Les combattants opowiada o agresywnej feminizacji nawet tych najbardziej męskich zawodowych przyczółków. Według mnie film jest jednak o czymś innym. To zagranie „z odwróceniem” ról to mało istotny chociaż ciekawy zabieg. Reżyserowi chodziło, by w finale pokazać znaną od stuleci prawdę, że istniejemy po to, by się uzupełniać. Nawet najbardziej zniewieściały mężczyzna może okazać się twardzielem w sytuacji tego wymagającej. Zaś kobieta budująca wokół siebie mur na spoiwach z testosteronu jest w rezultacie wystraszoną dziewczynką. To tylko mechanizmy obronne dzięki którym czujemy się w tym świecie bezpiecznie.
To co uderza w tym filmie, to „luz” wyzierający z każdego kadru. Żadnego napuszenia i napięcia na etapie realizacyjnym, że musi się udać. To czuć zarówno w scenach, gdy młodzi wracają z imprezy, albo gdy rzucają się na siebie głodni swoich ciał. To nowoczesna opowieść o romantyźmie naszych czasów, więc musi być nowocześnie też w podkładzie muzycznym. House i elektronika wychodzi z klubu na ulicę opowiadając w sposób przystępny o miłości, zaufaniu i o tym, że warto czasem odpuścić i pamiętać, że w czasie realnego zagrożenia przyjdzie czas na realne środki.
Thomas Cailley swoim debiutem udowodnił, że jego nazwisko powinno znaleźć się na publikowanych listach „dobrze zapowiadających się twórców”.
Czas trwania: 98 min
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Thomas Cailley
Scenariusz: Thomas Cailley, Claude Le Pape
Obsada: Adèle Haenel, Kévin Azaïs
Zdjęcia: David Cailley
Muzyka: Philippe Deshaies, Lionel Flairs, Benoit Rault