Clint Eastwood w Mścicielu gra rolę diabła, który przybył na ziemię, by dać nauczkę butnym, tchórzliwym i aroganckim maluczkim tego świata. Tak widzę i interpretuję tę historię. To opowieść o aniele zemsty, pragnącym odkupić winy i zamienić małe miasteczko w piekło (co mu się dosłownie i w przenośni udaje).
Mściciel z 1973 roku to pierwszy western, który wyreżyserował Clint Eastwood. W głównej roli nie mógł obsadzić nikogo innego jak właśnie siebie. Pierwszy western i Clint miałby powierzyć pierwszą rolę komuś innemu? Podejrzewam, że nie brał nawet takiej możliwości pod uwagę. Mściciel pojawia się znikąd. Wyłania się z sennego mirażu na horyzoncie akurat w momencie, gdy mieszkańcy miasteczka, do którego dojeżdża, potrzebują pomocy.
Dość szybko tajemniczy nieznajomy daje się poznać jako sprawny rewolwerowiec i w następstwie jest poproszony przez włodarzy miasta o pomoc. Otóż jeździec znikąd miałby ochronić mieszkańców przed bandytami, którzy właśnie wyszli na wolność, a którzy są związani z miasteczkiem mroczną tajemnicą…
Rewolwerowiec dostaje praktycznie wolną rękę w formowaniu jednostek, które mają stanowić linię obrony. Mianuje nowego szeryfa (karzeł, który do tej pory jest przysłowiowym podnóżkiem, teraz dzierży władzę w garści i gwiazdę w klapie kamizelki). Główny bohater podporządkowuje sobie wszystko i wszystkich. Jego rozmaite zachcianki są w mig spełniane tak jakby wszyscy bali się, że nadzieja miasteczka zrezygnuje ze zlecenia i zniknie tak samo jak się pojawiła. Tym samym widać, że skrywany sekret miejscowi zamierzają chronić do samego końca.
Mściciel to bardzo odważny film, stanowiący jednocześnie pole do popisu dla wszystkich lubujących się w szerokiej interpretacji treści i obrazu. Wszystkie działania, które mściciel podejmował w stosunku do mieszkańców i miasteczka pozwalają interpretować jego postać jako istotę wyższą. Dopuszcza się nierządu, karze pomalować czerwoną farbą wszystkie domy i budynki, zadomawia się w hotelu jako jedyny gość (resztę każe wyrzucić i sugeruje, by znaleźli schronienie w parafii). Do tego dochodzi finał, gdy nie mamy wątpliwości, że wszystko co robił do tej pory było jego misternym planem.
Niektórzy widzowie mogą zarzucić scenarzyście, że skoro mściciel był takim strzelcem mógł przecież rozprawić się z bandytami poza miastem. Nie, nie mógł, gdyż plan mściciela był zgoła inny. Areną miało być piekło, a on na tle smagających ulice płomieni miał po kolei wymierzać srogą karę…
Świetny film o troszkę innym podejściu do westernu. Trochę mistyczny, z Dzikim Zachodem mieniącym się w blasku bezprawia. Miasteczko przypomina trochę enklawę z Mad Max’a 2, a świat wokół też jest jakby zatopiony w post apokaliptycznym półmroku. Akcja konsekwentnie postępuje do przodu, a główny sprawca całego zamieszania daje nam przekonanie, że finał będzie należał do niego… Eastwood zaś zdecydowanie pokazuje w jakim gatunku czuje się najlepiej po obu stronach kamery.
Polecam.
Czas trwania: 105 min
Gatunek: Western
Reżyseria: Clint Eastwood
Scenariusz: Ernest Tidyman, Dean Riesner
Obsada: Clint Eastwood, Verna Bloom, Geoffrey Lewis
Zdjęcia: Bruce Surtees
Muzyka: Dee Barton