Co dla Ciebie znaczy pojęcie altmanowski? Takie pytanie zostaje zawieszone bezwładnie w kadrze. W trakcie filmu odpowiadają na nie ludzie z branży. Robin Williams, Bruce Willis, James Caan i wielu, wielu innych. To taki przerywnik w trakcie dokumentu, jakby początek kolejnego rozdziału. Przerywnik podkreślający jednocześnie jak duży wpływ miał Altman na innych twórców. Przełamywał bariery, wytyczał nowe ścieżki. Sam mówił w jednym z ostatnich wywiadów: „Nigdy nie nakręciłem filmu, którego nie chciałem nakręcić”. Zrobił ich kilkadziesiąt.
Film o filmach, a tak naprawdę o twórcy pochłoniętym bez reszty przez filmy. Od razu na wstępie napiszę, że mógłbym takie pozycje oglądać bez końca. Dokument obejrzany w ramach Docs Against Gravity przypomniał mi dlaczego założyłem dział solenizanci, a w nim robię przegląd reżyserów. Altman z 2014 roku wyreżyserowany przez Rona Manna (starego wygę – dokumentalistę, który filmy z tego gatunku kręci nieprzerwanie od początku lat 80-tych.). Po co się kręci takie dokumenty? Na zlecenie studia, które chciałoby przypomnieć o znamienitych tytułach i raz jeszcze zbić kasę na reedycjach? Być może, by wskrzesić altmanowskiego ducha i ocalić od zapomnienia MASH’a, Gracza, Gosford Park i kilkadziesiąt innych? Zebrać te wszystkie świetne filmy i wystawić laurkę Robertowi Altmanowi? Dla mnie wystarczy i taki motyw. Dokumenty o takich twórcach mogłyby powstawać bez końca, a ja je wszystkie chętnie obejrzę.
Tu nie ma żadnych rewolucji. Nie ma tu też więcej niż w Wikipedii lub innych masowych źródłach informacji. Ron Mann nie opowiada o dzieciństwie twórcy. Skupia się tylko i wyłącznie na jego karierze zawodowej i rodzinie, która jest tłem dla filmu. Film dla Altmana zawsze był najważniejszy. Ciężko po dokumencie odpowiedzieć na pytanie, jakim był człowiekiem poza studiem filmowym. Altman nie wpisuje się w taką konstrukcję, jak recenzowany już wcześniej na blogu Stanley Kubrick: Życie w Obrazach. Tam twórcy wyjaśniali co ciągnęło Kubricka do reżyserii, jaki wpływ na jego twórczość miało dzieciństwo. Altmana poznajemy tuż po drugiej wojnie światowej. Był pilotem bombowca i po powrocie do kraju miał po prostu dużo szczęścia. Tak naprawdę kilka epizodów w jego życiu zakrawało wręcz na cud (jak wyprawa na tor wyścigowy z ostatnim banknotem i powrót z wygraną, albo sam początek kariery w Calvin Company, czyli rozmowa w barze i koloryzowanie swojej dotychczasowej ścieżki zawodowej spotkanemu tam mężczyźnie – jak się okazało – prezesowi Calvin Company). Robert Altman nie cierpiał Hollywood, a Hollywood nie cierpiało Altmana. Twórcy nie odpowiadał tamtejszy system pracy i to, że nikt na początku nie pozwalał mu wprowadzać jego innowacyjnych pomysłów. Został odsunięty od produkcji filmu przez samego Jacka Warnera z Warner Brothers, który wrócił w ostatni dzień zdjęciowy i przejrzał nakręcony materiał do The Countdown (1967)
„Ten głupek kazał aktorom mówić równocześnie!”
Taka była reakcja Warnera, gdy okazało się, że Altman dla zwiększenia realizmu prosił, by aktorzy w scenach, np.: podniesionych emocji, rozmawiali „na raz”. Ciężko jest pisać historię w pojedynkę… Chociaż nazwisko Altmana widnieje przy Odliczaniu, to został on po epizodzie z Warnerem zwolniony.
Dla mnie taki dokument jest bardzo inspirujący przede wszystkim jako dla kinomana. I chociaż widziałem najważniejsze filmy reżysera, jak MASH (w dokumencie jest świetna anegdota dotycząca pierwszego pokazu dla producenta, który kazał usunąć wszystkie sceny z krwią), Gracz, Na skróty, to mam niebywałą chęć obejrzeć resztę. Nawet te, na których krytyka nie pozostawiła suchej nitki. Jak na przykład Popeye z Robinem Williamsem, w którym to filmie utopiono ogromny budżet przeznaczony na produkcję.
Nie było łatwo Altmanowi, jednak nie należał on do twórców, którzy kopią wszystkich źle nastawionych. Nie gryzł, nie krzyczał, czekał. A że tak jak napisałem szczęścia miał sporo, zawsze w rezultacie wygrywał. Dokument pokazuje go jako tytana pracy. Myślał o filmie, jadł z filmem, nawet zasypiał i budził się z filmem.
Dopiero pod koniec życia, gdy już na starość spędzał z rodziną trochę więcej czasu, dał się nie raz przyłapać na tym (widać to na na domowych video), że stoi trochę z boku i ich obserwuje. Chociaż filmy stawiał na pierwszym miejscu, to rodzinę kochał bezgranicznie. A w finale okazuje się, że to właśnie rodzina była jego najważniejszym dziełem. Polecam.
Czas trwania: 96 min
Gatunek: Dokumentalny
Reżyseria: Ron Mann
Scenariusz: Len Blum
Zdjęcia: Simon Ennis