Nie byłem nastawiony na True Crime jako dobry film i napiszę więcej. W związku, że ostatnio oglądałem większość średnich filmów sygnowanych nazwiskiem Eastwooda reżysera, przygotowałem się na seans podobnej jakości. Dostałem trzymający w napięciu wyścig z czasem, pełnokrwistego, lekko ironicznego bohatera i sprawną reżyserię. Clint Eastwood spisał się na medal. Jako reżyser i aktor zarazem tchnął ducha starego flirciarza i kobieciarza w postać dziennikarza śledczego.
Odnalazł w nim wiele cech ze swoich poprzednich wcieleń. No i fakt, że mógł zamienić pistolet Smith & Wesson na maszynę do pisania i ołówek musiał być… nęcący. Odłożył więc kaburę na wieszak i wcielając się w dziennikarza, babiarza, alkoholika poczuł ożywczy powiew. I to widać na ekranie!
Film obejrzałem w ramach wyzwania „Oglądamy filmy wyreżyserowane przez Clinta Eastwooda”.

Czas trwania: 127 min
Gatunek: Kryminał
Reżyseria: Clint Eastwood
Scenariusz: Andrew Klavan (powieść), Larry Gross, Paul Brickman, Stephen Schiff
Obsada: Clint Eastwood, James Woods, Isaiah Washington, Diane Venora
Zdjęcia: Jack N. Green
Muzyka: Lennie Niehaus