Szesnaście Świeczek nadrobiłem na szybko przed urodzinami Johna Hughesa. Film z gatunku coming age osadzony w głębokich latach 80-tych i będący praktycznie jego esencją. Gdyby ktoś chciał obejrzeć lekką komedię romantyczną z wszystkimi składowymi kina sprzed 30 lat, to w ciemno może sięgać po Szesnaście Świeczek. Jest tutaj wszystko. Księżniczka zatopiona w różu, książę stojący u boku prom queen, jest impreza prosto z Animal House, tylko Belushiego brak. Jest w końcu geek i masa nerdów. Można do woli rzucać w ciemno popkulturowymi hasłami, a i tak któreś trafi w recenzowany tytuł.
Tą, która cały dzień czeka na to, by zdmuchnąć swoje szesnaście świeczek jest Samantha Baker (jedna z księżniczek filmowych 80’s – Molly Ringwald). Dla przyjaciół i rodziny po prostu Sam. Wszystkie wydarzenia, które reżyser John Huges zamknął w tych 90-ciu minutach, skupiają się wokół głównej bohaterki. Nawet jeżeli nie dotyczą jej bezpośrednio, to i tak w rezultacie wszystkie przyczyniają się do szczęśliwego finału. Nie jest to również żaden spoiler, bo jak wiadomo John Hughes był raczej „pogodnym” twórcą. Komedie romantyczne, kino familijne czy lekkie obyczaje. Był jeszcze home invasion według jego scenariusza – Kevin sam w Domu :).
Jest jeszcze kujon Ted, jego dwaj nierozgarnięci kumple (jeden z nich to 18-letni wtedy John Cusack, który jest „klonem” dzisiejszego 48-letniego Johna Cusacka). Co ciekawe, seans nie przebiega tylko na niezręcznych podchodach Sam do Jake’a. Hughes zawsze do swoich filmów wciskał trochę „uroczej innowacyjności”. Samantha myśląc, że jest kompletnie niewidoczna na szkolnych korytarzach, myli się. Ktoś o niej myśli, ktoś jest zaintrygowany jej osobą. Dwie nastoletnie połówki serc muszą się tylko odnaleźć w tym całym szkolnym rozgardiaszu…
Czas trwania: 93 min
Gatunek: Komedia Romantyczna
Reżyseria: John Hughes
Scenariusz: John Hughes
Obsada: Molly Ringwald, Michael Schoeffling, Haviland Morris, Anthony Michael Hall, John Cusack
Zdjęcia: Bobby Byrne
Muzyka: Ira Newborn