Gdyby nie śpiewali piosenek, zapewne skończyliby jako denaci w mafijnych bagażnikach. Lata 50-te i historia dzieciaków z Belleville w New Jersey. Chociaż Eastwood nie skupia się na pokazaniu ulicy, na której można się stoczyć, to słuchając wspomnień głównych bohaterów jesteśmy przeświadczeni o tym, że życiowe drogi prowadziły w dwóch kierunkach – na cmentarz, albo do więzienia. Całość wygląda trochę teatralnie i zaczyna się od zabiegu narracyjnego (kontynuowanego z przerwami w trakcie seansu), który stosował parokrotnie Scorsese między innymi w Kasyno. Jeden z głównych bohaterów przechadzając się po ulicy przedstawia sytuację w Belleville. Jest skierowany bezpośrednio do nas – widzów. Zwiększa to poniekąd wrażenie autentyczności. Odbiorca ma mieć wrażenie, że nawijający chłopak jest kimś więcej niż tylko zatrudnionym na potrzeby filmu aktorem.
Na tym tle pojawiała się cała masa konfliktów. Od kierunku rozwoju muzycznego po długi (bajońskie sumy), które Tommy zaciągał u lichwiarza. Wszystko szło podobno na „rozwój artystyczny”, de facto większość lądowała u licznych kochanek DeVito. Poza tym Tommy nigdy nie chciał skończyć z ulicą i gangsterką. Owszem, śpiewanie było fajne, ale… setki kartonów z włoskimi butami na zapleczu krewnego mafiozo – Gypa DeCarlo (Christopher Walken) – też było niczego sobie.
Film obejrzałem w ramach wyzwania „Oglądamy filmy wyreżyserowane przez Clinta Eastwooda”.

Czas trwania: 134 min
Gatunek: Biograficzny, Muzyczny
Reżyseria: Clint Eastwood
Scenariusz: Marshall Brickman, Rick Elice
Obsada: John Lloyd Young, Vincent Piazza, Christopher Walken
Zdjęcia: Tom Stern