Nie wiedziałem za dużo przed seansem o samym filmie. Owszem, znałem gatunek, byłem świadomy przyznanych Złotych Niedźwiedziów na festiwalu w Berlinie. Jednak nie to spowodowało, że zwróciłem uwagę na tytuł. Z racji wykonywanego zawodu, pierwsze co mi się rzuciło w oczy to obraz. Piękne zdjęcia, tajemnicze i pełne kontrastów. Neony zmieszane z szarzyzną blokowisk.
Czarny Węgiel, Kruchy Lód ominął trzy znajdujące się w moim mieście multipleksy. Sięgnęło po niego studyjne Kino-Orzeł. Chwała mu za to. I chociaż film okazał się tylko (albo aż) „dobry”, życzę sobie, by kino stając w opozycji do molochów raczyło widzów tylko takimi tytułami. „To nudny film” – powiedziałby ktoś zerkający co rusz na ekran. „Nic się nie dzieje” – odpowie drugi.
Nic bardziej mylnego. Femme fatale, kryminalna sprawa, były gliniarz zatopiony w promilach. Kino noir zatoczyło koło i wylądowało w przystosowanej formie we współczesnych Chinach.
Kryminalna sprawa jest najważniejszym elementem filmu. Czymś co w tym przypadku napędza czasem nieświadomych bohaterów do dalszego działania. Na terenie całego kraju w kontenerach przewożących węgiel zostają znalezione części zwłok. Makabryczne znalezisko mogłoby celnie skierować fabułę w kierunku typowych amerykańskich thrillerów. Reżyser Yi’nin Dao nie wybiera jednak najłatwiejszej ścieżki do zawiązania wątków. Poznajemy głównego bohatera Zhanga Zli, (póki co wciąż jeszcze) policjanta skierowanego do sprawy. Chociaż brawa z reguły słyszy się na końcu, ja to zrobię na początku. Należą się one odtwórcy tej postaci, czyli Fan Liao. Widz przez cały seans czuje jego samotność, frustrację i nie do końca jasne zamiary.
Początek kryminalnej sprawy rozwija się podejrzanie szybko. Jakby jakiś złośliwy bożek siedzący na skraju wieżowca podrzucał trop, by skierować psy gończe do pierwszej pułapki. Akcja rozpoczyna się w latach 90-tych i właśnie tutaj zamknie swój pierwszy rozdział. I tak jak w scenach próby zatrzymania majora Grossa w hotelu w pierwszej części Psów, tak też i tutaj dochodzi do kuriozalnej sytuacji, za którą odpowiedzą wszyscy, a przede wszystkim Zhang. Chociaż u Pasikowskiego skala i miejsce jest inne, to ciężko mi było uciec od porównań.
Twórca przenosi nas kilka lat później i Zhing jest zdecydowanie nie do poznania. Chociaż jego frustracje i nienajlepsza kondycja psychiczna biła po oczach od pierwszego z nim spotkania, to teraz dochodzi alkoholowy amok, w którym pogrążony jest były już policjant. Gdy Zhing się staczał, nierozwiązana kryminalna sprawa żyła własnym życiem, a sprawca wciąż rozkoszuje się wolnością. Zhing spotykając byłego partnera podczas policyjnej obserwacji postanawia z większym lub mniejszym zapałem włączyć się do śledztwa. Wszystkie zaś drogi prowadzą do kobiety…
Reżyser postawił naprzeciwko siebie klasyczną opowieść w klimacie noir i obraz współczesnych Chin. Najwięcej wspólnego odnalazłem z Morzem Miłości w reżyserii Harolda Beckera z 1989 roku. Detektyw pijaczyna, zakochuje się w kobiecie – podejrzanej. Jednak tam były Stany, tu jest Azja. Nijak nie idzie porównać do czegokolwiek surowych blokowisk z chińskich przedmieść. Neonów zawieszonych na ścianach (nota bene neonów, które mogłyby z powodzeniem zawisnąć w Las Vegas). No i ludzie w Czarnym Węglu, Kruchym Lodzie są tacy… pozbawieni pragnień. Samotni, bez potrzeb, kurczowo chwytający się niekoniecznie dobrych wyborów. Cieszących się jednak, że jakiegoś wyboru dokonali. Zhing drążąc sprawę nie zmienia się w trakcie próby jej rozwiązania. Jest cały czas tak samo obojętny, ponury. Nakłada się na to wszystko napięcie, wręcz erotyczne wrzenie pomiędzy bohaterami. Nie ma tu mowy o erotyźmie Paula Verhoevena. Tutaj wszystko podane jest w specyficznym aseksualnym klimacie.
Naród chiński u Yi’nin Dao jest skromny. Bez większych potrzeb, nawet bez potrzeby uczucia. Wycofani w samotność, schowani w smutek, zgaszeni pod płaszczem niepewności. Boją się zaangażowania, nawet rozmowy. Wszystkie odcienie szarości ludzkiej duszy zderzają się z pięknymi zdjęciami autorstwa Jingsong Donga. Czasem brudno-szare przechodzące płynnie w blask neonu. Czasem do bólu kolorowe, jak sceny w zakładzie fryzjerskim. Czasem też nasączone odcieniami czerwieni, które próbują zdemaskować nastrój bohaterów siedzących w restauracji, gdzie więcej pada spojrzeń niż słów. Film zatem oprócz kryminalnej zagadki i smutnej prozy życia daje nam obraz współczesnych Chin będących dla nas wciąż egzotyką. Perfidny jest zarazem reżyser, ponieważ umieszczając sceny typowych zachowań dla jego społeczeństwa, musiał wiedzieć, że europejski odbiorca zaliczy je do tych komicznych (posiłek w restauracji w kurtkach, specyficzne spożywanie posiłków na szybko, gdzie tyle samo ląduje na podłodze i w żołądku).
Film polecam, jednak nie wszystkim. Liczącym na szybką akcję – zdecydowanie odradzam.
Czas trwania: 106 min
Gatunek: Kryminał
Reżyseria: Yi’nan Diao
Scenariusz: Yi’nan Diao
Obsada: Fan Liao, Lun Mei Gwei
Zdjęcia: Jingsong Dong
Muzyka: Zi Wen