Bardzo długo odwlekałem seans. Od początku byłem zachwycony oglądając kadry, jednocześnie wiedziałem, że do tytułu muszę podejść na spokojnie. Gdy wszystkie warunki zostały spełnione i w końcu zasiadłem do tak wyczekiwanego filmu, ręce mi opadły po kilku pierwszych wypowiedzianych kwestiach. Przerwałem. Zacząłem ponownie dnia następnego, tym razem z oryginalnym włoskim językiem. Gdybym oglądał z angielskim dubbingiem do końca, ocena z pewnością poszybowałaby mocno w dół. A tak… To wyśmienite wino o całkowicie nowym smaku..
I na to wszystko muzyka. Diabelski, gotycki rock? Szatańskie ballady? Bardzo ciężko jednoznacznie sklasyfikować muzykę, którą Goblin stworzył do Suspirii. Napiszę tak – gdyby jakiś znajomy spytał mnie: „Hej Patryk, w weekend będziemy próbować przywołać Lucyfera. Czy znalazłbyś jakiś podkład muzyczny pod to wydarzenie?”. Nie szukałbym długo.
Film, który zapamiętam na zawsze. I na 100% do niego wrócę. Suspiria jednocześnie dała mi kilka scen, które wpisują się do moich ulubionych filmowych momentów. Jak chociażby fragment, gdy dziewczyny leżą w prowizorycznej „sypialni” przygotowanej naprędce w ogromnej sali. Ściany zrobione z prześcieradeł, będące przepierzeniem, mające dać poczucie dyskrecji. Mocne czerwone światło i przebijające się cienie najprzeróżniejszych przedmiotów ustawionych po drugiej stronie ściany. Coś pięknego. Dziewczyny wyglądają jakby leżały na samej patelni Belzebuba, a ten gdyby miał ochotę, mógłby sięgnąć po jedną z nich swoimi ogromnymi czarcimi paluchami…
Scenariusz: Dario Argento, Daria Nicolodi
Obsada: Jessica Harper, Udo Kier
Zdjęcia: Luciano Tovoli
Muzyka: Goblin