Phase IV jako niezwykle niepokojący film z gatunku science-fiction, horroru, posypanego katastroficznym nastrojem. Nie napiszę, że trafiłem na tytuł przypadkowo. Jako że wszystkie tytuły proponowane przez czytelników zapisuję, a te wypisane przez Simplego dodatkowo podkreślam, przyszedł więc czas na Fazę Czwartą. „Rozmowa” o filmie miała miejsce przy okazji recenzji średniego, by nie napisać kiepskiego, filmu Rój. Katastroficzny dramat o pszczołach okazał się katastrofą po paru minutach. Love story, dramat, horror, Michael Caine, czego tam nie było! To akurat bardzo łatwo wymienić. Nie było najważniejszych aspektów, które w takim gatunku być powinny, czyli napięcia, budżetu, emocji. Phase IV to zupełnie inne kino. Oniryczne, z akcją ograniczającą się do kilku miejsc, z trzema aktorami i agresorem w liczbie miliona.
Zaczynając od początku trzeba wspomnieć choć w kilku zdaniach o twórcy. Saul Bass zapisał się dużymi zgłoskami w historii Hollywood. Być może nie wszyscy moi czytelnicy o nim słyszeli, to jego prace widział każdy. To twórca oficjalnych plakatów do kilkudziesięciu filmów wywodzących z fabryki snów. Mało? Saul Bass to także twórca napisów początkowych do największych tytułów. To on zrobił czołówkę do Vertigo, Chłopców z Ferajny, Przylądku Strachu i wielu, wielu innych. Niezwykle kreatywny człowiek, który podjął się tylko jednej pełnometrażowej opowieści. Szkoda. Jak kreatywny jest Saul Bass, widać po całej historii, ujęciach, i finale.
Film nie należy do łatwych w odbiorze. Miejscami wygląda jak program używany do prania mózgu, których z pewnością używały służby specjalne CIA :). Poznajemy dwójkę naukowców w daleko wysuniętej placówce, tuż obok osiedli – atrap, zbudowanych w celu prowadzenia prób nuklearnych. To właśnie tam w bazie badawczej James R. Lesko (Michael Murphy) i Dr. Ernest D. Hubbs (Nigel Davenport) próbują zrozumieć wzmożoną aktywność mrówek. Mrówki zdają się nie mieć żadnych ograniczeń w komunikacji, zarządzaniu swoimi zasobami, nawet w budowaniu…
Zamknięci w ośrodku naukowcy robią co jakiś czas wypady „na zewnątrz”. Pobierają próbki, spisują dane, dokonują pomiarów. Świetne zdjęcia Dicka Busha, laureata nagrody BAFTA za pracę przy Jankesach Johna Schlesingera, potęgują swoisty klimat post-apo, chodź apokalipsy jeszcze nie było. Poruszający się w surowych, ascetycznych wręcz, lokalizacjach naukowcy w białych skafandrach, wyglądają jakby przygotowywali się do kolonizacji nowej planety. Do tego dochodzi najmocniejszy aspekt filmu, czyli złowrogie mrówki. Sfilmowane z powagą, grozą i wdziękiem zarazem. Takich ujęć makro nie powstydziliby się panowie Claude Nuridsany i Marie Perennou w swoim Mikrokosmosie. Mnie osobiście zawsze ruszają takie zdjęcia, bo owadów nie cierpię. Bass stworzył klimat nieuchronnej zagłady. Tak jak we współczesnych filmach czujemy, że w finale ktoś wciśnie guzik, poświęci się, cokolwiek, tak w obrazie z 1974 roku wiemy, że najeźdźca nie zostawi rannych. O ile na początku wierzymy jeszcze w umiejętności i dobre pomysły naszych głównych bohaterów (choć koniec tak jak napisałem zbliża się nieuchronnie), tak od momentu wprowadzenia trzeciego bohatera, kobiety, wszystko się pieprzy (oczywiście w przenośni). Nie chcę pisać, że stała się ona głównym przyczynkiem do zmniejszenia uwagi naukowców. To nie miało żadnego znaczenia, zło i tak parło z nieubłaganą siłą naprzód. Naukowcy wpadają powoli w obłęd, są podejrzliwi, popełniają błędy. A mrówki są czujne, mrówki są wszędzie. Knują, kombinują, wykorzystują innych owadzich pobratymców… Są w wentylacji, na ścianach, w łóżku, do tego są przerażająco sprytne i inteligentne. W filmie roi się od pomysłów, jak np. scena, gdy Dr. Hubbs w furii próbuje zgładzić jedną (!) unikającą ciosów mrówkę. Ta ucieka, chowa się za książkami, kubkami, próbówkami. To jedna mrówka, a za drzwiami czekają przecież tysiące…
Klimatyczny, ponury obraz będący z jednej strony niepokojącą wizją „cichej” inwazji, z drugiej strony przesiąknięty aurą doskonale wpisującą się w cały szereg tytułów wychodzących spod ręki twórców 70’s, których umysły pełne były pozostałości po poprzedniej dekadzie…
Czas trwania: 84 min
Gatunek: Horror, Sci-Fi
Reżyseria: Saul Bass
Scenariusz: Mayo Simon, Barry N. Malzberg
Obsada: Michael Murphy, Nigel Davenport, Lynne Frederick
Zdjęcia: Dick Bush
Muzyka: Brian Gascoigne