Wielką sprawiła mi niespodziankę Kathryn Bigelow swoim Near Dark. Pomimo tego, że wad jest sporo, to seansem jestem bardzo usatysfakcjonowany. Opowieść o wampirach bez słowa wampir w scenariuszu. To drugi film pani reżyser. Po debiucie z 1981 roku (o którym też niedługo słów kilka będzie) czekała 6 lat, by zrobić kolejny film. Przerwa pomogła stworzyć kino bardziej… „ogarnięte”. Są pełnokrwiste postacie, jest ciekawy scenariusz i kilka składowych, które czynią Near Dark filmem godnym polecenia, choć raczej fanom gatunku. No właśnie, jakiego gatunku? Near Dark to specyficzna produkcja. To dreszczowiec i love-story w jednym. Pierwsze co uderza w widza podczas oglądania, to klimat. Klimat stworzony przez świetnie współgrające zdjęcia z muzyką. Operator Adam Greenberg, a tak naprawdę Adam Grinberg urodzony w Krakowie, pokazał jak powinny wyglądać złapane w kadr wschody i zachody słońca.
Ostatnio takie piękne zachody widziałem w scenach otwierających w Tequila Sunrise (nomen omen nakręconego rok później). Zdjęcia są fantastyczne. Osobne wyrazy uznania należą się twórcom muzyki. Tangerine Dream, bo o nich mowa, to zespół, który gościł na blogu już kilkakrotnie i jest dla mnie zawsze znakiem jakości, jeżeli chodzi o soundtrack. Widzę więc zachód słońca, słyszę znajome dźwięki i…
Jednak zdecydowanie nie opływają w luksusach znanych z komnat opisywanych u Brama Stokera. Homer (Joshua John Miller), Diamondback (Jenette Goldstein), Severen (Bill Paxton), Mae (Jenny Wright, czyli ta co zauroczyła Caleba) i w końcu herszt Jesse (Lance Henriksen). Są jak nomadzi przemierzający stan w swoim zdezelowanym kamperze. Siejący postrach, a jednak wciąż ukrywający się. To oni chcą z jednej strony przygarnąć Caleba, z drugiej strony stanowią kwintesencję toksycznej rodziny z kilkoma zapalnikami, z Severenem na czele. Bigelow obdarła wampirzy mit ze skóry. Near Dark świetnie połączył nastrój postapo, który istniał tylko w obrębie ferajny Jessiego, ze światem zewnętrznym (być może będzie to tylko moje skojarzenie, ale przy tym pozostanę). Wszystko co dotychczas wiedzieliśmy o wampirach, podczas seansu Near Dark, możemy zapomnieć. Tak, muszą się pożywiać, jednak nie muszą być podłączeni do żyły jak w stacji krwiodawstwa. Tak, słońce zabija. Jednak okrycie wierzchnie w postaci plandeki, koca etc. załatwia sprawę. Wprawdzie dym leci z każdej partii ciała, jednak przeżyć można. Caleb próbuje okiełznać budzące się w nim moce. Próbuje też powstrzymać głód. U Bigelow infekcja opanowuje od razu cały organizm. Tu nie ma kilkudniowego cierpienia. Tutaj słońce parzy od razu, a „ludzkie” jedzenie zwracane jest automatycznie. Pomimo tego, że Caleb dostrzega kilka plusów wynikających z nowo zaistniałej sytuacji, będzie próbował uciec ze strefy mroku…
Czas trwania: 94 min
Gatunek: Horror
Reżyseria: Kathryn Bigelow
Scenariusz: Kathryn Bigelow, Eric Red
Obsada: Adrian Pasdar, Jenny Wright, Lance Henriksen, Bill Paxton
Zdjęcia: Adam Greenberg
Muzyka: Tangerine Dream