Wstyd przyznać, ale nie znałem Olivera Stone’a od tej strony. The Hand, czyli Ręka, jest tak inne od wszystkiego co po niej powstało, iż ma się wrażenie, że twórca po jej nakręceniu usiadł i długo się zastanawiał nad tym jakie filmy chce kręcić. Nie chcę napisać, że Ręka jest kiepska. Jest nawet niezła. Chodzi o to, że filmy Olivera Stone’a „się zna”, a Ręka nijak do filmografii nie pasuje. Jest jak dziwoląg, na którego nie można patrzeć, lecz patrzysz, bo jest w nim coś niepokojącego.
Rysując i publikując swoją najbardziej poczytną serię Mandango już dawno przestał doglądać domowego ognia. Żar przygasł już dawno. Nawet tlących się delikatnym płomieniem kawałków drewna ciężko już dostrzec. Nie ma nic. Jak to zazwyczaj bywa, osoba najbardziej zainteresowana dowiaduje się na końcu. Oczywiście na własne życzenie. Żona Jona, Anne, chce wrócić do Nowego Jorku. Chce również, by na chwilę od siebie „odpoczęli”. Przecież już to ustalili. „Kiedy to ustaliliśmy?” pyta Jon. Tak pewny swojej pozycji szybko zaczyna chwiać się na nogach. Utarczki, kłótnie, brawurowa jazda samochodem z żoną, wypadek.

Czas trwania: 104 min
Gatunek: Horror, Dramat
Reżyseria: Oliver Stone
Scenariusz: Oliver Stone, Marc Brandel
Obsada: Michael Caine, Andrea Marcovicci
Zdjęcia: King Baggot
Muzyka: James Horner