Akcja na Eigerze, rok 1975. Eastwood wciela się w człowieka od mokrej roboty, Jonathana Hemlocka, będącego już od jakiegoś czasu na emeryturze. Bohater wiedzie sobie spokojny żywot wykładając na uniwersytecie. Jest pasjonatem i kolekcjonerem sztuki. Nie należy to do najtańszych hobby. Pieniądze zebrał likwidując kolejnych „niewygodnych” dla tajemniczej organizacji. Teraz spokojnie egzystuje wśród społeczności, nie myśląc o jutrze. W zasadzie nie ma już żadnych zmartwień. My widzowie, wiemy jednak, że po tych na zasłużonym odpoczynku, najszybciej się zgłaszają. Z reguły na początku filmu 🙂
Hemlock zostaje ściągnięty przed oblicze Dragona, który rozdaje karty po tej stronie półkuli. W skrócie: Jonathan ma zlikwidować podwójnego agenta, miłośnika wspinaczek górskich. Jako że nasz bohater też jest z czekanem za pan brat, nadaje się do tego zadania najlepiej.
Nie wiadomo jak wygląda cel. Agencja zna tylko miejsce i czas wyprawy, w której będzie brał udział obiekt. W grę wchodzi liczący 3870 m n.p.m szczyt o nazwie Eiger.
Nasz bohater podejmuje wyzwanie. Nie wspinał się już dłuższy czas, jedzie więc do swojego starego „górskiego” druha Bena Bowmana. W tej roli George Kennedy, zdobywca Oscara za Cool Handy Luke (kto nie widział, polecam. Film petarda). Hemlock pod czujnym okiem Bena wraca do formy. Stamtąd już tylko chwila na Eiger i ostateczną konfrontację z wrogiem.
Eastwood reżyser nakręcił sprawne kino o męskiej przyjaźni, walce tajnych organizacji i w końcu człowieku zmagającym się z naturą. Nie za dużo? I tak, i nie. O ile wątek szpiegowski jest główną historią, to motyw ze wspinaczką niebezpiecznie wychodzi na prowadzenie. Mi to pasuje. Jednak z tego powodu, ja jako widz, wyczekiwałem raczej kolejnych świetnych ujęć, niż rozwiązania intrygi. Wiedziałem, że nastąpi zapewne w finale i przesunąłem to na boczny tor, ciesząc się zarazem z tego, iż Eastwood uczynił podobnie. Miałem wręcz odczucie, że większą frajdę sprawiło mu podczas kręcenia skupianie się właśnie na tym aspekcie produkcyjnym. Góry, góry, góry i trochę zawadiackiego humoru Eastwooda. Odniosłem wrażenie, że Clint albo pozazdrościł Bondowi, albo co najmniej się z niego nabijał. No dobra, nie miał jego gadżetów, jednak to z jaką łatwością przychodziło mu wciągnięcie dziewczyny do łóżka, mogło Jamesa wprawić w osłupienie. Faktem jest, że agent 007 nie miał problemów z zauroczeniem płci pięknej, jednak Eastwood w filmie Eiger Sanction nawet nie musiał się starać o urok. One po prostu pchały się w ramiona Clinta. Bond musiał pójść najpierw na bankiet, zatańczyć itd.
No i w końcu mamy Eiger, wspinaczkę, rywalizację i finał. Nawet niezły twist, chociaż… strzeliłem i trafiłem na początku. Dla mnie więc nie było zaskoczenia. Liczę, że dla zachęconych czytelników zaskoczenie jednak będzie.
Zdjęcia kręcono między innymi w Monument Valley i Parku Narodowym Zion oraz, oczywiście, w Szwajcarii. Miejscówki pierwsza klasa. To niezaprzeczalny atut filmu i chociażby ze względu na sceny wspinaczek powinien być obejrzany przez łaknących pięknych widoków. Nie znam się na wspinaczce, ciężko mi więc ocenić fachowe podejście do tematu. Miałem w życiu epizod z pracą na wysokościach, więc jeżeli chodzi o rynsztunek, czyli uprzęże, karabinki, pętle, bloczki, tu się nic przez prawie 40 lat nie zmieniło. Wszystko się zgadza.
Trzeba wspomnieć o muzyce i motywie przewodnim w filmie. Świetnie wpada w ucho. Zresztą autora muzyki, Johna Williamsa, przedstawiać nie trzeba. Cokolwiek bym nie napisał, będzie za mało. Nie napiszę więc nic 🙂 To marka sama w sobie.
Podsumowując. Polubiłem ten film od pierwszych scen. Przymknąłem oko na pierwszą „kulawą” akcję Eastwooda (tą z mierzeniem z pistoletu przez niedomknięte drzwi). Była taka… naiwna. Doceniłem za zdjęcia, muzykę i kilkakrotnie puszczone oko w kierunku widza, np. „Screw Marlon Brando”. Eastwood rzuca te słowa w momencie, gdy udaje się mu prześcignąć piękną Indiankę (z jakże nienaturalnym, lecz uroczym biustem – to kolejny kopniak w kierunku rdzennych obywateli). Odnosi się to oczywiście do incydentu na gali rozdania Oscarów w 1973 roku. Szczegółów musicie poszukać sami.
Eiger Sanction zdecydowanie polecam, ubolewając zarazem, iż nie nakręcono kontynuacji przygód Hemlocka.
Film obejrzałem w ramach wyzwania „Oglądamy filmy wyreżyserowane przez Clinta Eastwooda”. Link do szczegółów w obrazku. Wciąż zachęcam i będę zachęcać do zapisywania się. Czasu jest dużo. Nawet zapoznanie się z częścią filmografii Eastwooda – reżysera będzie na plus dla widza – kinomana. Tak więc… oglądajcie! 🙂
Czas trwania: 123 min
Gatunek: Thriller
Reżyseria: Clint Eastwood
Scenariusz: Hal Dresner, Warren Murphy, Rod Whitaker
Obsada: Clint Eastwood, George Kennedy
Zdjęcia: Frank Stanley, William N. Clark
Muzyka: John Williams