Happy Madison Productions stworzone przez Adama Sandlera uderza po raz kolejny. Ponieważ HMP produkuje prawie wyłącznie komedie i podgatunki z nią związane, tak też stało się i tym razem. Na początek wakacji Sandler proponuje nam, traktowaną trochę po macoszemu w kinach, komedię familijną. Zadeklarowani fani Sandlera mogą czuć się trochę niedopieszczeni. Szczególnie ci, którzy wiążą go tylko z knajpianymi dowcipami.
Komedia familijna, jak sama nazwa gatunku wskazuje, jest kinem dla rodziny. Zaczynając od przetłumaczonego przez polskiego dystrybutora tytułu –
Rodzinne Rewolucje. Rodziny mamy tu dwie. Jedną rozbitą, drugą zaś wciąż opłakującą zmarłą na raka matkę i żonę.
Ta pierwsza, z Lauren (Drew Barrymore), jako głową rodziny i druga, gdzie jedyny żywiciel, Jim (Adam Sandler), próbuję urealnić swoje męsko-chłopięce aspiracje na osobach trzech córek. Obie familie, choć niezwykle urocze, borykają się z codziennymi problemami. Poczynając od problemów z pierwszym okresem, przez znalezione pod łóżkiem świerszczyki. Jakie to są tak naprawdę problemy? Żadne. To naturalna kolej rzeczy przy dorastaniu. Niestety scenarzyści po raz nie setny, a może tysięczny próbują to sprzedać jako urocze potknięcia rodziców. Ten (Jim), zakłopotany wybiera złe podpaski, a ta (Lauren) z urażoną dumą drze na drobne kawałki znalezioną rozkładówkę. Znamy to. To oczywisty standard, choć zaczyna się obiecująco…
Poznajemy ich razem już w pierwszym kadrze. To randka w ciemno, jakże popularna do nawiązywania znajomości na dużym ekranie. Pierwsze spotkanie kończy się klapą. Jim nie potrafiąc odnaleźć w sobie łowcy wykazuje się zerowym romantyzmem i ustala spotkanie w restauracji, gdzie skąpo ubrane kelnerki roznoszą zamówienia. Tak jak napisałem. Pierwsza randka kończy się klapą. Mamy jeszcze jeden głupi gag, jeden niesmaczny i możemy zawiązać właściwą akcję.
Otóż przez szereg zbiegów okoliczności nasze dwie rodziny, czyli 1+2, Lauren z dwójką synów i 1+3, Jim z trójką córek, lądują razem na wycieczce w Afryce. Tam wskutek wielu perypetii, zakopując wojenny topór, poznają się na nowo. Tak, to też widzieliśmy. Dwie zupełnie inne osoby, które w końcu odnajdują nić porozumienia. On wcale nie jest taki grubiański, ona potrafi być interesująca. Wszystko to w skrojonych na miarę „zabawnych” sytuacjach. Jako że scenarzyście mieli dostępną aż piątkę dzieciaków, jest z czego wybierać do licznych komediowych sytuacji.
I stało się tak, jak domyślaliśmy się po 15 minutach od napisów tytułowych. Jim pomaga chłopcom odnaleźć w sobie wojownika. Lauren pokazuje, że kobieta to nieodzowna część domowego ogniska. Zarówno jako przyjaciółka czy po prostu dobra koleżanka. Wszystko przy akompaniamencie wspaniałych afrykańskich widoków i w rytmie męczącego skądinąd zespołu animatorów pod wodzą Terrego Crewsa (ten sam, który atakuje nas ostatnio w reklamie popularnego dezodorantu).
Nie śmiałem się.
Gdybym był znanym krytykiem, to zapewne brzmiałoby to jak wyrok dla komedii. Nie śmiałem się jednak, nie uśmiechnąłem się nawet. Może to przez upał? Wszystko oczywiście było idealnie wycięte, jak ze sztancy. Produkt gotowy zarobić na siebie. Sandler jest sprytny, jako producent. Obsadzając Barymoore wiedział, że w Stanach w segmencie komedie rodzinne widzów ma zapewnionych. Drew nadaje się idealnie (nie boję się tego napisać) do nijakich i „bezpiecznych” ról. Zagrała po prostu to co miała napisane. Nie dała nic od siebie. Nawet ukłon w kierunku E.T. wypadł boleśnie szaro. Mogła chociaż się uśmiechnąć :). Sandler to już inna para kaloszy. Będzie wyglądał i będzie się zachowywał jak naturszczyk do końca swojej kariery. I chociaż tutaj żarty kloaczane były ograniczone do minimum, to miało się wrażenie, że Sandler znów był po prostu sobą. Uwielbiam typa.
Co z tego? Nie pomógł Sandler, nie pomogła niezła końcówka (też koniec końców zepsuta, chciałem bowiem czegoś w stylu biegu po utraconą miłość, a nie takie popierdółki). Nie pomógł Shaq, nie pomógł też brat Steve’a Busciemiego, Michael. Wszystko wyszło średnio, a trzymający wszystko na uprzęży Sandler nie wystarczy. (Nazwisko Belli Thorne trzeba jednak zapamiętać, choć na razie jako tylko „tą” apetyczną). Kibicuję oczywiście całemu Happy Madison by zamienili Blended w złoto, oczekując tym samym jakiejś zmiany w postaci dramatycznej odsłony Adama Sandlera na miarę Reign over Me (też Happy Madison Productions!). Recenzowany tytuł oceniam jako ten, który „ujdzie”. Czyli może być…
Czas trwania: 117 min
Gatunek: Komedia
Reżyseria: Frank Coraci
Scenariusz: Ivan Menchell, Clare Sera
Obsada: Adam Sandler, Drew Barrymore, Kevin Nealon, Terry Crews
Zdjęcia: Julio Macat
Muzyka: Rupert Gregson-Williams
FILM OBEJRZAŁEM DZIĘKI WARNER BROS POLSKA