Moja poniższa recenzja ukazała się również na portalu NoirCafe.pl, link tutaj.
Get that planet on the phone.
Ain’t no time to waste.
Tell’em he ain’t coming home.
Done joined the Human Race!
Call him
Howard
THE DUCK
Tak jest. Film o kaczce powstał…
Z bezpośredniej relacji czytelnika, który zrecenzował Niezwykłą Historię Marvel Comics (żona:) wiem, że historia Howarda powstała na odpieprz. Tak po prostu, by zapchać żądnych nowych postaci fanbojów Marvela. Rzucili na rynek tą dziwną historię o kaczce z innej planety i … chwyciło. Komiks sprzedawał się pierwszorzędnie. Faktem stało się, że trzeba będzie to zekranizować.
Za produkcję zabrał się sam George Lucas (?!), zaś na reżyserskim krześle usiadł Willard Huyck. Po premierze Huyck schował owe krzesło do piwnicy i już nigdy go stamtąd nie wyciągnął… Przy budżecie 35 milionów, czyli sporym jak na rok 1986, stworzono dziwną hybrydę będącą połączeniem hero-movie, komedii i filmu dla dzieci (na pewno?). 35 milinów utopionych w kaczym stawie. Być może gro z tej kasy poszła na aktorów karłów, którzy musieli wciskać się w strój Howarda.
Howard pochodzi z planety, która w zasadzie przypomina bardzo naszą ziemię. To taki alternatywny do naszego świat, gdzie wszystkich ludzi podmieniono na kaczki. Nie wiem czy na planecie Howarda są też kaczki-kaczki, czy można zamówić kaczkę po pekińsku. Nie wyjaśnili tego widzom, a do komiksów na razie nie sięgałem. Wskutek wypadku w ziemskim laboratorium, Howard zostaje przeniesiony do nas. Nie witamy go bynajmniej chlebem i solą. Świat nie jest gotowy na przyjęcie kosmitów, tym bardziej kaczosmitów. Dostaje ostre cięgi od wszelkiej maści mętów. Jako że jest tylko śmiesznym małym kaczorkiem, staje się pośmiewiskiem i celem dla każdego spotkanego rzezimieszka. Szybko jednak widz przekonuje się, że Howard co nieco potrafi i tych bardziej upierdliwych raczy kopniakami. Widocznie coś tam trenował. Jakich jednak wielkich umiejętności by nie posiadał, jest ciągle kaczką i jego kacze ruchy wyglądają co najmniej jak ruchy paralityka. No, bo jak wysoko kaczka może podnieść nogę… Wszystkie sceny walki wyglądają przez to komicznie, ale w tym złym znaczeniu.
W końcu Howard spotyka na swojej drodze bratnią duszę. Liderkę zespołu muzycznego, Beverly Switzler. W tej roli wystąpiła jedna z ekranowych gwiazd 80’s, Lea Thompson. Wspólnymi siłami, w rytm przaśnego przeboju z tekstem cytowanym na początku recenzji, próbują odesłać kaczkę z powrotem na rodzinną planetę.
Słaby to film. Jeżeli czasami zastanawiamy czy dany film przetrwał próbę czasu, to spieszę z odpowiedzą, że Kaczor Howard nie przetrwał. Nie przetrwał pierwszego weekendu po premierze… Przez chwilę zastanawiałem się nawet czy projekt o nazwie Howard the Duck nie był zakrojoną na większą skalę próbą wyprania pieniędzy. 35 milionów??! Przy 18 milionach, za które zrobiono w tym samym roku Obcego Decydujące Starcie? No i coś co jest największym minusem. Pal licho treść, scenariusz, frywolnego Tima Robbinsa. Największym minusem są efekty specjalne. Odpowiedzialne za nie było Industrial Light&Magic. Legendarne IL&M. Ci sami specjaliści, którzy w poprzednich latach robili efekty do The Empire Strikes Back, E.T. the Extra-Terrestrial, Back to the Future (to tylko trzy z wielu przykładów). Nie wiem co się stało z ich mocą twórczą przy okazji tego filmu. Być może sam scenariusz osłabił kreatywność. Znam ten ból, gdy muszę wymyślić jakąś reklamę na przykład do przenośnych toalet… W Howard the Duck IL&M raczy nas między innymi rozświetlonym złowrogim najeźdźcą z nałożonym snopem światła na głowę. Porażka. Wiem, że efekty specjalne to nie tylko cgi, jednak poza kaczorem, NIC ze sfery f/x nie było tu dobrze zrobione.
Wracając do Howarda. Nie wszystko było złe. Wśród krytycznych relacji z premiery i recenzji zarazem, jednym z zarzutów był właśnie sam Howard. Jego kostium, ruchy itd. Tutaj się nie zgodzę. To był najjaśniejszy punkt filmu. Kacza mimika, wykonanie, śnieżnobiałe piórka, wszystko było ok. Dobry też był początek. Howard na swojej planecie, w mieszkaniu, z mebelkami dopasowanymi do kaczych wymiarów.
Całość oceniam na 4 w swojej skali, czyli ujdzie. Tylko dla kogo? Dla sentymentalnego kinomaniaka? Dla nastolatka? Dla najlepszego odbioru tego obrazu należałoby się przenieść w czasie i obejrzeć to wtedy – w 1986 roku. Być może film zyskałby oczko wyżej… nie więcej. Najbliżej Howardowi jest do Wojowniczych Żółwi Ninja. Nie jestem jednak pewny czy chcę odświeżać kolejny staroć z cyklu hero-pet movie. Żółwie mają przecież swoją premierę w wersji delux za niecały miesiąc… Zobaczymy co z tego wyjdzie
Byłem zmuszony użyć 17 razy słowa kaczka, przy różnych jej odmianach…
Czas trwania: 110 min
Gatunek: Akcja, komedia
Reżyseria: Willard Huyck
Scenariusz: Steve Gerber, Willard Huyck, Gloria Katz
Obsada: Lea Thompson, Jeffrey Jones, Tim Robbins, Ed Gale, Chip Zien (głos Howarda)
Zdjęcia: Richard H. Kline
Muzyka: John Barry