Fabián Bielinsky, zapewne z pradziada Bieliński. Urodzony w Argentynie w Buenos Aires w 1959 r. Scenarzysta i reżyser, który po dobrze przyjętym przez krytykę debiucie Nueve reinas z 2000 roku (do nadrobienia), po 5 latach pokazał światu swoją Aurę. Niepokojące, tajemnicze kino neo-noir to zdecydowanie jedna z ciekawszych rzeczy jakie było mi dane ostatnio obejrzeć.
Głównym boherem jest Esteban Espinosa (Ricardo Darín). Zawodowy wypychacz zwierząt. Zajęcie, którym się para, jest już samo w sobie ponure. Siedzący i grzebiący w padlinie, wypychający grzbiety, uwydatniający oczodoły. Takim go poznajemy w scenach otwierających. Tak przedstawiony bohater, w kinematografii jest już z reguły postawiony w roli świra. Esteban jest trochę inny.
To fakt. Cyniczny, małomówny, z napiętą sytuacją w domu. Nie za dużo o nim wiemy. Bez przyjaciół, z jednym znajomym. Szorstki w obyciu, z jedną natrętną myślą krążącą w jego głowie. Jest wirtualnym mistrzem zbrodni. Wizualizuje i opracowuje sobie w głowie niezliczone ilości napadów rabunkowych. Jest architektem całego planu, a we własnym umyśle dopracowuje go do najdrobniejszych szczegółów. Oczywiście wszystko zaczyna się i kończy na poziomie jego wyobraźni. Esteban jest wciąż szarym, nie wyróżniającym się z tłumu człowieczkiem.
Przed wprowadzeniem zbrodniczych planów w życie powstrzymuje go zapewne wiele rzeczy. Jednak przede wszystkim, nie może zostać królem półświatka z jednej przyczyny. Jest epileptykiem z napadami atonicznymi. Podczas ataku traci przytomność na kilka minut. Nic nie zwiastuje tego momentu. Spazm może przyjść nagle, niespodziewanie i, co najgorsze, zawsze i wszędzie. Także jego mordercze pragnienia są naturalnie blokowane przez tą niemiłą przypadłość. Żeby było jasne, to są tylko pragnienia. Esteban to nie jest typ twardziela, zabijaki. On po prostu jest mistrzem strategii i planowania. Obdarzony pamięcią fotograficzną, jest w stanie złożyć w głowie zarys całego bandyckiego przedsięwzięcia… do czasu.
Przełom w jego pozbawionym kolorów życiu, następuje podczas wypadu na polowanie z jedynym znajomym. Esteban nigdy nie strzelał, myśliwy z niego zatem żaden. Znajomy jednak doradza mu to jako swoistą terapię, na jego zgorzkniały i nudny los. Zatrzymują się w wynajętej leśnej chatce, będącej jedną z kilku w kompleksie drewnianych domków przeznaczonych właśnie dla myśliwych żądnych weekendowych wrażeń.
Wszystko zaczyna się od wypadku, po którym nasz epileptyk znalazł się w centrum kryminalnych wydarzeń. Miał szansę ze wszystkiego się wycofać, nie musiał wcale podejmować nowej roli. Jednakże planując cały czas przestępstwa, teraz po prostu wpadł jak trybik w dobrze ułożoną i zaplanowaną zbrodnię. Co więcej stał się tak istotnym elementem, że pchnął niczym bateria Duracela całą machinę do przodu.
Bielinsky w znakomity sposób stawia widza w roli tego, który jest krok za głównym bohaterem. Razem z nim odkrywamy całą intrygę. Wiemy tyle, ile wie Esteban, widzimy dokładnie to co on widzi. Możemy się tylko domyślać i wyciągać wnioski, tak samo samo jak Esteban. Reżyser poszedł nawet krok dalej. Razem z operatorem wpadli na genialny pomysł, by jedną ze scen napadu nakręcić zza pleców głównego bohatera. Ten stojący na parkingu przed magazynami obserwuje agresorów, którzy wdzierają się do budynków. Widz stoi pół metra obok aktora. Obserwujemy budynek. Mija 10 sekund, 20 sekund. Słyszymy pierwsze strzały, ktoś wybiega ranny. Esteban podąża wzrokiem za postacią, a my razem z nim. Ranny wbiega do kolejnego budynku. Znowu strzały. Syreny radiowozu. Do kierowcy, policjanta dobiegają ludzie wskazując na magazyn. O czymś rozmawiają. My stojąc 100 metrów dalej oczywiście nic nie słyszymy. Tylko obserwujemy, mogąc się znowu domyślać. Świetnie nakręcona scena.
Argentyński reżyser wie jak zaciekawić widza. Dodatkowego napięcia dodaje fakt, iż główny bohater jest epileptykiem. Atak może przyjść przecież nagle. Czekamy więc niecierpliwie aż nastąpi 🙂 Może kiedy prowadzi samochód? Może kiedy ucieka przez gęsty las? A może nagle upadnie na ziemię w spazmach, właśnie w momencie, gdy celuje do kogoś z broni.
Nie jest to obraz doskonały. Można mieć zastrzeżenie do tego, iż scenarzysta (i reżyser zarazem :), przesadził z „wiarygodnością” bohatera. Wszystko oczywiście jest tu świetnie wytłumaczone, tak jakby reżyser chciał odpierać przyszłe ataki dotyczące dziur w scenariuszu. Wg. mnie, gdy stawka jest tak wielka ciężko o zaufanie do człowieka znikąd. Jest to jednak podstawą do całej historii. Tego elementu nie można więc wymienić :). To mocne, choć nie przytłaczające kino. Akcja rozwija się powoli, w tempie idealnym dla Estebana. Powoli, żmudnie i mozolnie akcja dociera do końca, który nie jest może zaskakujący, ale na pewno ciekawy. Tak, to obraz, który dla niektórych zdecydowanie zaliczy się do tych „nudnych”. Warto jednak przeczekać tych kilka żółwich kroków, by ujrzeć pęd gazeli.
To drugi film Fabiána Bielinskiego. Ten niezwykle dobrze zapowiadający się argentyński reżyser nie przystąpi niestety to trzeciego filmu. Zmarł nagle na zawał serca w 2006 roku…
Czas trwania: 134 min
Gatunek: Dramat, Kryminał, Thriller
Reżyseria: Fabián Bielinsky
Scenariusz: Fabián Bielinsky
Obsada: Ricardo Darín, Dolores Fonzi, Pablo Cedrón
Zdjęcia: Checco Varese
Muzyka: Lucio Godoy