Debiut reżyserski Jee-woon Kima prezentuje się niezwykle odważnie i dojrzale. Pierwszy film i od razu tak trudny gatunek. Jak łatwo zepsuć czarną komedię, kinomaniacy pewnie wiedzą. Albo wyjdzie karykatura gatunku, albo ciężar przesunie się za bardzo w drugą stronę. Tutaj wyszło idealnie. Reżyser udowodnił, że nadaje się do tej roboty. Co więcej, już sceny otwierające sugerują, że mamy do czynienia z reżyserską perełką. Przejazd ze steadicamem przez główne miejsce akcji (czyli pensjonat, o którym za chwilę), a w tle Delinquent Habits, hip-hopowa formacja ze wschodniego Los Angeles. Ich kawałek Tres Delinquentes z debiutanckiej płyty (wyprodukowanej przez Cypres Hilla) brzmi egzotycznie na koreańskim seansie. To tylko dowodzi temu, jak Jee-woon Kim jest otwarty na kulturę zachodu. Nie boi się na dzień dobry wkleić rapową nutę do azjatyckiej czarnej komedii. To jest właśnie nowatorstwo w rodzimym kinie.
Poznajemy rodzinę Kangów i ich historię. Senior rodu Tae-gu kupuje upadający pensjonat na obrzeżach miasta. Porzucają centrum, życie w ciągłym biegu i niespokojnego ducha wielkiej metropolii, by w spokoju liczyć pieniążki nabijające się na kasę z wynajmu pokoi. Rodzice, dwie córki, syn (tutaj etatowa gwiazda reżysera – Kang-ho Song) i wuj. Pomimo wielu wad, rodzina wydaje się zżyta ze sobą. Pomimo różnic pokoleniowych, innych zapatrywań na bieżące sprawy, trzymają się razem. Cała idea kupienia pensjonatu i zamienienie go w dobrze prosperującą instytucje, wydaje się nie lada wyzwaniem. Szczególnie dla ludzi, którzy nie mają o tym pojęcia, dla ludzi pokroju rodziny Kangów.
Tak zaczyna się film. Od zapału i chęci. Wizja prowadzenia intratnego biznesu szybko zamienia się w ponure realia, czyli wypatrywanie pierwszego klienta. Reżyser późniejszych thrillerów, daje się poznać jako człowiek z poczuciem humoru. To jest właśnie klasa twórcy. Wiedząc co kręcił później i niejako poznając jego filmografie „od tyłu”, tylko nabierałem do niego szacunku. Reżyser, który potrafi odnaleźć się w każdym gatunku i w każdym opowiedzieć dobrą historię powinien częściej gościć w kinach. Jak najczęściej.
Pojawiają się pierwsi podróżnicy na drodze, których pojawił się pensjonat. Wita ich stojąca w szeregu rodzina Kangów. Podróżnicy po prostu mijają pensjonat i idą dalej. Na ustach widza pojawia się uśmiech, kamera skierowana na rodzinę przejeżdża płynnie i widzimy jak serdeczne uśmiechy familii równocześnie opadają. Dobrze nakręcona scena. W końcu pojawia się pierwszy klient. Musicie więc podejrzewać jak po tygodniach posuchy reagują właściciele. Nie odstępują go na krok. Wszyscy w portierni stoją za plecami gościa i patrzą z uwielbieniem jak składa podpis pod formularzem. Wścibscy? Nieee, po prostu ciekawi pierwszego gościa. Zgoda, że to trochę przerysowana scena. Jednak wypadła bardzo przekonująco.
Od pierwszego klienta zaczyna się prawdziwa akcja. Kangowie nie mają szczęścia. Pensjonariusz okazuje się być samobójcą, który w zaciszu hoteliku wśród wzgórz, postanawia sobie odebrać życie. Jee-woon Kim uwielbia się bawić widzem. Po pierwszym zgonie u przerażonej rodziny tylko przez chwilę w myślach pojawia się najbardziej racjonalne rozwiązanie, czyli telefon na policję. Wygrywa chciwość i strach przed ewentualnymi konsekwencjami, o upadku i tak kiepskiego interesu nie wspominając. Zakopują więc ciało i spokojnie czekają na rozwój wypadków. Wybierając slapstickową konwencję, reżyser wrzuca naszych bohaterów w ciąg kolejnych zdarzeń. Pierwszy wybór uruchamia lawinę zdarzeń i lecącą z prędkością światła karmę (bo ona zawsze wraca). Od pierwszego klienta coś drgnęło i z siłą wodospadu do drzwi dobijają się kolejni klienci. Rozpoczyna się seria pomyłek, zgonów, pościgów, krzyków i śmiechu. Niezwykle udana czarna komedia w wykonaniu jednego z moich ulubionych azjatyckich reżyserów. Dlaczego tylko dobra? Trochę za bardzo mnie zakręcił scenariusz. W pewnym momencie pogubiłem się kto żyje, kto ucieka, kto się chowa. Doszło nawet w pewnym momencie do sytuacji, gdy o jednym kliencie pensjonatu, który jest zamknięty w piwnicy zupełnie zapomniałem 🙂 Efekt być może zamierzony, w moim przypadku zadziałał tak, że w ostatnich 30 minutach zacząłem się gubić. O ile w trakcie całego seansu Kim nie szczędzi nam ofiar, to poturbowaną, wykończoną rodzinkę prowadzi do końca, aż do… 🙂 Finał jak to w kinie azjatyckim przeważnie bywa też zaskakujący, a ostatnie minuty to taka mała kropka nad i.
Napiszę raz jeszcze. Dobry debiut znakomitego reżysera i oklaski, że odważył się podłożyć takie kawałki muzyczne. Polecam.
Czas trwania: 101 min
Gatunek: Kryminał, Horror, Komedia
Reżyseria: Jee-woon Kim
Scenariusz: Jee-woon Kim
Obsada: Kang-ho Song, Min-sik Choi, Su-Won Ji
Muzyka: Yeong-wook Jo
Zdjęcia: Kwang-Seok Jeong