Dokument rzadko tu gości. Karygodny błąd, który trzeba zacząć naprawiać. Blackfish czyli Czarna Ryba w reżyserii Gabrieli Cowperthwaite, to przejmujący dokument o orkach. Dlaczego spośród nadawanych non stop dokumentów na kilkunastu kanałach tematycznych, ten zasługuje na salę kinową? Bo zwierzęta tutaj, przepraszam ssaki, są przedstawione jako mądrzejsze od ludzi. Bo przekonane o swojej potędze, sile i wielkości nie robią z niej użytku na tyle często, na ile by mogły.
BlackFish to dokument piętnujący centra rozrywkowe z SeaWorld na czele. Moloch od widowisk wodnych, niczym multipleks nastawiony na główny punkt programu, czyli poskramianie orek, jest tutaj obdarty ze swojej reklamowanej w folderach otoczki.
SeaWorld to miejsce gdzie więzi się ssaki, które według badań mają parokrotnie bardziej rozwinięte od ludzi ośrodki empatii i przynależności stadnej. W naturze orek pojęcie „jednostka” nie istnieje. W końcu, gdzie grupa to rodzina. Ale nie taka jak wiele naszych, na odległość, na wizytę w weekend. Zwykle młode są z rodzicami do końca życia. Chyba że tak jak w recenzowanym dokumencie są porwane za młodu..
Jak relacjonuje jeden z weteranów wśród „poławiaczy”, nigdy nie przeżył on takiej traumy jak w przypadku wyrwania ze stada młodej orki. Dorosłe osobniki cały czas czekały wokół kutrów, by później towarzyszyć im aż do portu. Dramat ssaków opowiadany jest na przykładzie kilku z nich. Głównym zaś bohaterem jest Tilikum. Jego narodziny datuje się na grudzień roku 1981. Został złapany i sprzedany do przemysłu rozrywkowego w wieku 1 roku. Orki żyją tak długo jak ludzie, więc rodzice Tilikuma stracili po prostu roczne dziecko. Orka jest aktywna po dziś dzień, a na swoim „koncie” ma trzech treserów…
Dokumentalistka Cowperthwaite wyjaśnia nam, przeprowadzając wywiady z treserami, którzy już nie pracują w zawodzie jaka zmiana zachodziła w Tilikiumie na przestrzeni dekad. Jako roczny bobas wstawiony do basenu z dorosłymi osobnikami, był przez nie piętnowany, szykanowany. Trzeba nam wiedzieć, idąc za słowami ekspertów z filmu, że każde stado orek ma swój język, swoje zasady, nawet tradycje. Tilikum został wrzucony, niczym obcokrajowiec do więzienia w obcym kraju. Tak jakby nasz rodak odbywał karę w więzieniu w Chinach. Nie chodzi tu o strażników. O nie, ci akurat robili co mogli by ulżyć w cierpieniach. Chodzi o współosadzonych . To właśnie różnice kulturowe, język i agresja w celi, czyli basenie, doprowadziła do tego, że Tilikum stał się niebezpieczny.
Dokument pokazuje nam kolejne stadia załamania psychicznego jakie w nim zachodziły, a kolejne ofiary to naturalna kolej rzeczy. Twórcy nie uciekają od brutalnych zabiegów. Pokazują obraz taki jaki jest korzystając z amatorskich nagrań, czy zapisów z monitoringu. Widzimy Tilikuma i jego 5 tonowe ciało kontra 60 kilogramową trenerkę, której jedyną ochroną jest pianka neoprynowa. Żadna to ochrona dla takiej masy.
Nie ma tu żadnej złości w stosunku do orek, nie ma momentu żebyśmy obarczali je winą. Doskonale rozumiemy dlaczego tak się dzieje. I tak jak napisałem wcześniej, zarząd SeaWorld może być tylko wdzięczny daleko rozwiniętej empatii u tych ssaków. Owszem dają upust swojej frustracji, jednak dochodząc rozmiarami do 10 metrów, przy wadze 10 ton, możemy używając minimum wyobraźni podejrzewać jakie spustoszenie mogłyby poczynić wśród trenerów, ba! nawet widzów.
Dokument to także pokaz walki organizacji rządowych i pozarządowych o zmianę prawa i próbę polepszenia warunków w basenach. SeaWorld wie, że każde ograniczenie widowiska wpłynie na przychody, stąd też liczne apelacje i odwołania od kolejnych wyroków. Zabawa więc trwa w najlepsze, a Tilikum? Wciąż pływa, obecnie w Orlando…
Czas trwania: 83 min
Gatunek: Dokumentalny
Reżyseria: Gabriela Cowperthwaite
Scenariusz: Gabriela Cowperthwaite, Eli B. Despres
Muzyka: Jeff Beal
Zdjęcia: Jonathan Ingalls, Chris Towey