Urodzony 6 IV, Barry Levinson
Reżyser, scenarzysta, producent, aktor. Syn rosyjskich emigrantów. Urodził się w Baltimore, tam spędził dzieciństwo i tam osadził akcję swojego reżyserskiego debiutu Diner z 1982 roku. Od zawsze interesował się światem mediów. Studiował dziennikarstwo i aktorstwo. Nie jest reżyserem, który burzy mosty, pali dogmaty i wznieca rewolucje. Jest z tych „bezpiecznych” twórców. Nie zmienia to faktu, że stworzył kilka moich ulubionych filmów, w tym jeden „nowy” ulubiony, dopiero co świeżo obejrzany debiut. Niestety w jego przypadku powiedzenie „im wino starsze, tym lepsze” zupełnie nie pasuje.
Levinson swoje lata świetności pozostawił już za sobą. Cała obejrzana filmografia, wraz z subiektywnymi ocenami poniżej.
POZA OCENĄ
Bandits – Włamanie na śniadanie (2001). Pierwsza taka sytuacja w przypadku filmów moich solenizantów. Byłbym kompletnie nieuczciwy, gdybym starał się wystawić mu jakąkolwiek ocenę. Z filmu, oprócz tytułu i tego, że grał tam Bruce Willis, nie pamiętam nic. Sądząc po ocenach na portalach filmowych nie mógł być taki zły. Historia dwóch włamywaczy (Bruce Willis i Billy Bob Thorton). Specjaliści i profesjonaliści spotykają na swojej złodziejskiej drodze kobietę graną przez Cate Blanchet. Oboje się w niej zakochują i oboje mają przez to problemy. Nie pamiętam jakie, nie pamiętam Blanchet i Thortona. Nie pamiętam nic, choć widziałem z pewnością 🙂
MIEJSCE 10
Toys – Zabaweczki (1992). Ten zaś pamiętam, lecz jakby przez mgłę. Wystarczy jednak, żeby umieścić go na ostatnim miejscu. Dziecko w ciele dorosłego, czyli Robin Williams, który musi uratować fabrykę zabawek przed złym wujem. Ten pod przykrywką producenta zabawek chce wypuścić w obieg prawdziwą broń. Film średnio zagrany przez aktorki asystujące świetnemu, jak zawsze, Williamsowi (Joan Cusack i Robin Wright). Stylistyka nawiązująca trochę do cyrkowej lub groteskowej. Dużo fajnych pomysłów, jednak produkcja nie wiedziała za bardzo w jaką kategorię wiekową uderzyć. Dla mnie za dziecinny, dla dzieci za poważny. Studio Twentieth Century Fox, które przeznaczyło spory budżet na Zabaweczki, zysków nie zobaczyło :).4/10
MIEJSCE 9
Sphere – Kula (1998). Długo oczekiwany. Po mojej ulubionej Głębi, dziejącej się w środowisku podwodnym, obiecywałem sobie dużo po Kuli. Było naprawdę średnio. Film na podstawie powieści Michaela Crichtona okazał się finansową klapą. 75 milionów dolarów przeznaczonych na opowieść utonęło razem tytułową kulą. Jeżeli przy tylu świetnych składowych filmu produkcja nie wypala, można już winić tylko reżysera. Przecież scenariusz zwiastuje całkiem intrygującą opowieść… Trójka naukowców (Dustin Hoffman, Samuel L. Jackson i Sharon Stone) wyrusza do zatopionego wraku statku kosmicznego. Na miejscu odkrywają wielką kulę… 4/10
Disclosure – W sieci (1994). Pamiętam, że to był niezły szał. Michael Crichton ponownie na dużym ekranie. Demi Moore w odważnym filmie, w dodatku z taką tematyką… Michael Douglas, jako oczekujący awansu pracownik korporacji, a po drugiej stronie właśnie ona. Niebezpieczna, seksowna, a przede wszystkim szefowa. To właśnie ona dostaje wyróżnienie i staje się bezpośrednim przełożonym naszego głównego bohatera. Wykorzystując swoją pozycję próbuje uwieść podwładnego. Temu jakimś cudem udaje się odmówić :). Co więcej, wytacza proces o molestowanie seksualne. Dobry temat z mężczyzną, jako ofiarą seksualnej napaści. W filmie był jeszcze jakiś autorski pomysł scenarzysty ze szperaniem po sieci. Niestety ta część filmu była kompletnie nie jadalna. 5/10
MIEJSCE 7
Wag the Dog – Fakty i akty (1997). Przyłapany z nieletnią prezydent Stanów Zjednoczonych musi ratować dobre imię piastowanego urzędu. Z pomocą przychodzi specjalista od wizerunku, który razem z hollywoodzkim prezydentem wznieca wirtualny konflikt z Albanią w celu odwrócenia uwagi mediów od afery rozporkowej. Świetna satyra i doborowa obsada w osobach Roberta De Niro i Dustina Hoffmana. W dodatku Levinson miał szczęście (tylko szczęście?:) z datą premiery. Na początku 1998 roku, co praktycznie zbiegło się z premierą, wybuchł skandal na linii Bill Clinton – Monika Levinsky. Bardzo możliwe, że ten fakt wpłynął na komercyjny sukces filmu. 6/10
MIEJSCE 6
Young Sherlock Holmes – Piramida strachu (1985). Na każdym plakacie widnieje napis Steven Spielberg presents, i słusznie, bo mistrz przygody to doskonała rekomendacja dla tego filmu. Barry Levinson za kamerą, Chris Columbus za maszyną do pisania, Spielberg jako producent (tak naprawdę to jeden z wielu przy tym projekcie 🙂 No, i postacie wykreowane przez Arthura Conan Doyla. Świetny film z mojego dzieciństwa, na którym zresztą byłem w kinie :). Nie wiedzieć czemu krytyka nie była zbyt łaskawa dla tego tytułu. Piramida strachu to jedna ze spraw, które prowadzi Sherlock Holmes i Watson, chyba jeszcze nie doktor, gdyż akcja dzieje się za czasów młodości obu panów. Dla mnie bomba 🙂 7/10
MIEJSCE 5
Jimmy Hollywood (1994). Mam do tego tytułu wielki sentyment i widziałem go kilkakrotnie. W mojej wypożyczalni kaset VHS była zasada, że mogę trzymać film tak długo, dopóki nie pojawi się to co zamówiłem. Toteż obejrzałem Jimmiego ze cztery razy. Osobiście uważam, że film jest mocno niedoceniony :). To traktujący o prawdziwej miłości do kina obraz o tytułowym Jimmim (świetny Joe Pesci), który pragnie zrobić karierę na wielkim ekranie. Wielkie marzenia małego człowieka. Nostalgiczny, ciepły i bardzo zabawny. Ale to nie koniec! Levinson dorzucił do scenariusza swojego autorstwa komedię kryminalną. Ktoś kradnie radio z samochodu głównego bohatera i tym samym tytułowy Jimmy z pomocą przyjaciela Williama (Christian Slater) staje do walki z przestępczością. Obaj aktorzy byli wtedy na fali wznoszącej i to widać. Grają lekko, sprawnie i obaj wciągają widza w opowieść. Znowu minąłem się z moim ulubioną bazą filmową, gdzie średnia dla tego filmu to 5.3 / 10. U mnie mocne 7/10
MIEJSCE 4
Rain Man (1988). Najsłynniejszy film Levinsona. Owszem, jako dobry reżyser dał się poznać już dużo wcześniej, ale to właśnie Rain Manem wszedł na prawdziwe salony. Dustin Hoffman i Tom Cruise w popisowych rolach. Genialna kreacja Hoffmana, jako cierpiącego na autyzm Raymonda. Nie mniej świetna rola Cruisa, który gra jego brata Charliego. Charlie dowiaduje się o istnieniu Raymonda dopiero po śmierci ojca. Cały spadek trafia właśnie do siedzącego obecnie w zakładzie specjalnym brata. Borykający się z problemami finansowymi Charlie zabiera Raymonda spod szpitalnej opieki licząc oczywiście na prawo do spuścizny. Z czasem czysta chęć zysku zamienia się braterskie uczucia tak obce dotąd Raymondowi. To nie jest słodka, ckliwa historyjka. To sprawnie zrealizowana opowieść o przyjaźni. Kino drogi pełną gębą. Osiem nominacji i cztery wygrane statuetki, w tym dla reżysera. Świetne zdjęcia Johna Seala. Za konsoletą Hans Zimmer 🙂 8/10
MIEJSCE 3
Diner (1982). Świeżo obejrzany. No cóż, pozostaje mi tylko powtórzyć to co napisałem w krótkiej notce. Debiut Barrego Levinsona z 1982 roku. Najbardziej osobisty z jego filmów. Baltimore 1959 roku wśród dźwięków Sinatry i Elvisa. Utkany z autobiograficznych wątków, pytań bez odpowiedzi i młodości, której niespieszno do świata dorosłych. Zapraszam do przeczytania pełnej recenzji tutaj. Aha, zdjęcie reżysera na górze posta, pochodzi właśnie z planu filmowego Diner. 8/10
MIEJSCE 2
Good Morning, Vietnam (1987). Film, który rozsławił Robina Williamsa. Wciela się on tutaj w postać wojskowego radiowca, który przyjeżdża do Wietnamu by prowadzić własną audycję. Jego specyficzny humor i niekonwencjonalny sposób prowadzenia programu nie zaskarbiają mu przychylności wśród przełożonych. Za to wśród szeregowych żołnierzy staje się bogiem eteru. Okazuje się, że jest lekiem na zło wojny. Dodaje otuchy, pokrzepia, daje nadzieję. Bardzo dobry film z nominacją dla Williamsa. Po troszę przypominający Masha (ten sam scenarzysta), pełen kontrastów z krwią po jednej i uśmiechem po drugiej stronie kadru. Mimo wszystko pokrzepiający jak diabli. 9/10
MIEJSCE 1
Sleepers – Uśpieni (1996). O matko, jakie to było mocne. Byłem na tym w kinie i do dzisiaj pamiętam jak duszną atmosferę udało się Levinsowi stworzyć w ciemnych korytarzach poprawczaka. Revenge-movie pełną gębą, stylem narracji przypominający najlepsze filmy Scorsese. Czwórka dzieciaków z Hell’s Kitchen w Nowym Jorku ma prosty wybór na życiową drogę. Mafia albo koloratka. Głupi dziecięcy wygłup sprawia, że trafiają do poprawczaka. Tam przeżywają najgorsze piekło. Molestowani, ze skrzywioną psychiką i połamaną osobowością wychodzą na wolność. Jaką naukę wynieść po takich wydarzeniach? Albo zaciskasz zęby i idziesz prostą drogą, albo spadasz w dół szamba. Takie też są drogi życiowe naszych bohaterów. Po 11 latach ich losy łączą się raz jeszcze… Obsada – giganci współczesnego kina: Brad Pitt, Jason Patrick, Robert De Niro, Dustin Hoffman, Kevin Bacon, Minnie Driver, Billy Crudup. Cholernie dobry film z niebywałym gorzkim finałem, jak na Levinsona. 9/10
Tak jak widać w powyższym zestawieniu reżyser już dawno zgubił swoja magiczną różdżkę twórcy zaangażowanego. Jego pierwsze filmy miały „to coś”. Debiut był świetny, później kilka nominacji, w końcu Oscar za film Rain Man. Jego filmów nakręconych po roku 2000 praktycznie nie znam. Do nadrobienia zdecydowanie Avalon i Tin Men. Jestem trochę ciekawy horroru The Bay z 2012 roku. Wszystkie nieobejrzane poniżej.
The Natural – Urodzony sportowiec (1984), Tin Men – Handlarz (1987), Avalon (1990), Bugsy (1991), Liberty Heights – Smak wolności (1999), An Everlasting Piece (2000), Envy – Zawiść (2004), Man of the Year – Człowiek roku (2006), What Just Happened – Co jest grane? (2008), The Bay (2012).