Critters (1986)

Critters - 1986
Critters z 1986 roku to fantastycznie wpisujący się w swoje czasy horror sci-fi. Do tego z elementami komediowymi. Dzisiaj, ponad dwadzieścia lat po premierze zasłużył już sobie na miano kina kultowego. To ten typ filmu, który jedni określają jednym słowem, „głupi”, inni zaś doszukują się w nim (słusznie) świetnej zabawy gatunkami. Lecz to nie był film kręcony tylko „dla jaj”. Reżyser, Stephen Herek, zaliczył Crittersami bardzo udany debiut. Widzowie pamiętali jeszcze Gremliny, a w kolejce do premiery czekał Blob Zabójca. Herek powołał do życia nowy produkt w oldschoolowej, nawet jak na lata 80-te stylistyce. Swoją opowieścią nawiązał do amerykańskiej kultury komiksu z lat 50-tych i 60-tych. Jest więc farma, tam szczęśliwa rodzina, zaradny ojciec. Jest ufo i martwa krowa (musi być!). Są obcy, którzy chcą zgładzić świat. Z planetoidy będącej jednocześnie więzieniem o zaostrzonym rygorze ucieka ośmiu przedstawicieli rasy Critters. Swoją drogą zawsze wymawiałem kriters, jakże osłupiałem, gdy lektor przeczytał kryters :). Także nasze krytersy uciekły, a dramat to dla wszechświata wielki. Trzeba nam bowiem wiedzieć, że stworzenia spokojnie mogą stanąć do walki z każdą wymyśloną przez scenarzystów rasą. Z pozoru wyglądają niegroźnie. To małe włochate kulki. Jednak oprócz tego, że są bardzo agresywne, cechuje je niebywała szybkość, zwinność i… krwiożerczość. Są bardzo głodne i są zawsze głodne. Na dodatek przybierają na masie szybciej niż De Niro na planie Wściekłego Byka. Ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia, naszym maluchom nie wystarczy farma i jej mieszkańcy. Zaraz gotowe są rzucić się na miasteczko, by później wchłonąć cały kraj.

Lądują więc na farmie. Takiej amerykańskiej, klasycznej farmie. Z rodziną dwa plus dwa, wielką szopą i zaparkowaną półciężarówką. Co ciekawe, ludzkość nie będzie musiała samotnie stawić czoła agresorom. W pościg rusza dwóch najlepszych „bounty hunterów”. Są zdolni przybrać każdą możliwą postać, dodatkowo wyposażeni w broń masowego rażenia. I tak critersy sieją strach, chaos i spustoszenie, ludzie uciekają, a łowcy nagród gonią nie bacząc na ofiary. Liczy się tylko cel, który trzeba osiągnąć bez względu na koszty.
c3
Pomimo tego, że film należy przede wszystkim do gatunku horroru, to spokojnie, bać się nie będziemy. Jestesmy już za bardzo zaprawieni w kinowym boju. Widzieliśmy zombie, widma, psychopatów, socjopatów i w końcu całą menażerie z Azji, z bladymi, małymi koreańskimi dziećmi na czele. Także bać się nie będziemy. Będziemy za to dobrze się bawić. Fajnie jest cofnąć się czasem w przeszłość, zobaczyć młodego Billego Zane’a, który skądinąd ginie jako pierwszy :). Niemrawego szeryfa z nadwagą, wiejskiego głupka, który od zawsze majaczył o ufo, aż w końcu przyleciało. No, i w końcu dzielnego dzieciaka z dynamitem własnej produkcji.

Być może znajomi i przyjaciele odradzali Herekowi zrobienie takiego debiutu. Przecież mógł wpaść na dobre w gatunek horrorów klasy B i do dzisiaj kręcić kolejne, mieszając jedynie zwierzęta. Pół żyrafa – pół rekin, pół critters – pół David Hasselhoff. Reżyser nie bacząc na nic zrobił dobry film, który świetnie połączył horror, komedię i science-fiction. Robotę wykonał porządnie, a filmowcy sięgnęli po włochate stworki jeszcze trzykrotnie w 1988, 1991 i 1992 roku. Żadna część nie powtórzyła sukcesu „jedynki”. Stephen Herek udowadniając, że nadaje się do tego zawodu, zdobył zaufanie producentów. Zaowocowało to powierzeniem mu kolejnych tytułów do realizacji. Reżyser pracuje po dziś dzień, a jego największe komercyjne sukcesy to m. in. Bill & Ted’s Excellent Adventure (1989), The Mighty Ducks (1992), The Three Musketeers (1993), 101 Dalmatians (1996),
6/10 - niezły

Czas trwania: 82 min
Gatunek: Horror, Komedia, Sci-Fi
Reżyseria: Stephen Herek
Scenariusz: Don Keith Opper, Stephen Herek, Domonic Muir
Obsada: Dee Wallace, M. Emmet Walsh, Billy Zane

Zdjęcia: Tim Suhrstedt
Muzyka: David Newman