Dla Johna Landisa przełom lat 80-tych to tak zwany „golden age”. Był uwielbiany w Hollywood. Jego Animal House z 1978 roku pokochali wszyscy. Film, który stworzył gatunek komedii imprezowych. Seria American Pie może czyścić buty komedii sprzed 35 lat. Landis nie musiał schodzić z piedestału. Lepiej! Mógł spokojnie rozsiąść się na swoim tronie po premierze The Blues Brothers. To był, przepraszam, to jest film kultowy. Wciąż się go ogląda i będzie oglądało. Jest jak muzyka Beatlesów i Rolling Stonesów. Czarne garnitury i ścieżka dźwiękowa przeszyły do klasyki. W momencie, gdy wiadomo było, że Blues Brothers jest wielkim sukcesem, Landis zabrał się za kolejny projekt. Ponieważ pozycję miał już pewną, mógł nakręcić wszystko i zdobyć każde pieniądze. „Czego potrzebujesz? Ile chcesz? Po prostu kręć chłopcze kolejne filmy”. Miny trochę zrzedły hollywoodzkim bossom, gdy okazało się, że następny obraz będzie traktował o wilkołaku. Na domiar złego miał być to horror z elementami komediowymi. Chociaż wilkołaka opieczętowano jako horror, to komedii tu wiele. Nie takiej rzucanej prosto w twarz. Komedii, która czai się za rogiem, komedii dla wytrawnego widza.


Czas trwania: 97 min
Gatunek: Horror
Reżyseria: John Landis
Scenariusz: John Landis
Obsada: David Naughton, Griffin Dunne
Zdjęcia: Robert Paynter
Muzyka: Elmer Bernstein