Moja poniższa recenzja ukazała się wcześniej na portalu NoirCafe.pl, link tutaj.
Debiut kinowy Michaela Kennetha Manna. Ten doświadczony reżyser telewizyjny (The Jericho Mile, Sierżant Anderson), podjął najlepszą dla nas widzów decyzję i poszedł w kierunku pełnego metrażu. Thief z 1981 roku wyznaczył całą przyszłą drogę reżysera, pokazał jakie filmy będzie kręcić. Już otwierające sceny mogą wywołać delikatny uśmiech satysfakcji na kinomanach. O tak, to film Michaela Manna. Po 5 minutach już wiedziałem, że będzie świetny.
Kamera zawieszona wysoko w wąskiej uliczce. Oczywiście, że noc (bo nikt tak, jak Mann nie sprzeda nocnej miejskiej turystyki). Kamera powoli obniża się do poziomu wąskiej uliczki. Deszcz tak mocny, że zaległy spacer z psem przekładamy na rano.
Światła, neony, refleksy w rozległych kałużach i samochód, który jak zawsze spełnia ważną rolę filmach reżysera. Samochód, który ma nie tylko ładnie wyglądać w nocnych świetlnych feeriach. Ma wozić bohatera, zawsze mężczyznę, zawsze samca alfa.
Frank jest tak dobry w swoim fachu, że w końcu zostaje zauważony przez grube ryby. Te, które częściej pływają w nocy niż w dzień. Te, które zawsze mają szoferów. Mafiozo trzymający w garści niezliczone ilości brudnych interesów, człowiek, który może załatwić wszystko. Nieżyjący już Robert Prosky, grający rolę Leo, to aktor charakterystyczny, w tej roli spisał się świetnie. Zgrywa kumpla, przyjaciela. Frank ma problem z urzędem adopcyjnym? (kartoteka nie pomaga)
Nie ma żadnego problemu. Leo załatwi dzieciaka. Dziewczynka, chłopak? Czarny, biały, żółty? Leo załatwi wszystko. Jego propozycja jest nad wyraz kusząca. Sejf, jeden z trudniejszych w karierze naszego złodzieja. Nagroda jest jednak niespotykanie duża. Skuszony Frank przygotowuje więc swoją najtrudniejszą robotę.
Najważniejszy w tym filmie Frank, to klasyczny przykład bohatera, którego pomimo wielu wad jesteśmy w stanie obdarzyć sympatią. Nieco porywczy, jednak honorowy. Jak bohaterowie kolejnych filmów Manna, również i ten uwikłany jest w specyficzny związek z kobietą, tutaj z kobietą o imieniu Jessie. W tej roli śliczna Tuesday Weld. nominowana 4 lata wcześniej do Oscara za drugoplanową rolę w filmie W poszukiwaniu idealnego kochanka.
Tutaj, jak to u Manna, gra kobietę, która najchętniej skryłaby się pod męskimi skrzydłami. Trochę z tyłu, przestraszona, a przede wszystkim wpatrzona w swojego mężczyznę. Jeżeli złodziej chce spokojnie dotrwać do emerytury, powinien pozostać w cieniu, nie wychylać się, a już na pewno nie angażować się w żaden związek. O ile Jessie jest w stanie wnieść wiele dobrego w świat Franka, to pojawiający się w życiu złodzieja Leo na pewno nie. Wszystko zatem zmierza do finału.
Heist-movie? Owszem. Jeden z lepszych. Bezbłędny James Caan, twardziel w skórzanej kurtce, z jedną ręką na kierownicy, z drugą przewieszoną przez drzwi. Oby więcej takich kinowych złodziei. Reżyser nie szczędzi nam niespodzianek. Na ekranie pojawia się Denis Farina, a w roli złodziejskiego guru sam Willie Nelson, legenda amerykańskiego country.
Na to wszystko deser. Powinien pojawić się na koniec. Po tak doskonałym posiłku. Deser w postaci ścieżki dźwiękowej w wykonaniu Tangerine Dream dostajemy od pierwszej minuty. Od wspomnianej kamery, która sunie w dół wraz z rzęsistym deszczem. Mann ma doskonały gust muzyczny. Tangerine Dream ze swoją całą elektroniką powoduje, że nocne miasta, w których rozbrzmiewają dzikie klawisze Edgara Froes’a i jego muzycznej świty wyglądają jak futurystyczne Los Angeles z Blade Runnera.
Złodziej to ważny film, będący inspiracją dla wielu późniejszych obrazów. Sam Mann w swojej Gorączce tworzy postać bardzo bliską Frankowi. U innych twórców przykładów można odnaleźć równie wiele. Chociażby Drive, w reżyserii Nicolasa Refna w swojej strukturze przypomina bardzo Złodzieja. Gosling, kryminalista, za dnia zwykły obywatel. Wrobiony w szemrany biznes. Kobieta, która musi uciekać i krwawy finał. Odniesień we współczesnej kinematografii jest z pewnością więcej. Co z tego wynika? To, że Michael Mann nakręcił film, który po ponad 30-stu latach ogląda się wciąż wyśmienicie.
A już jutro nowy post, który będzie dotyczył Michaela Manna jako solenizanta. Będzie to cykliczne, krótkie podsumowanie filmografii wraz z subiektywną oceną tytułów. Zapraszam.
Czas trwania: 122 min
Gatunek: Dramat, Kryminał, Thriller
Reżyseria: Michael Mann
Scenariusz: Michael Mann
Obsada: James Caan, Tuesday Weld, Willie Nelson, James Belushi, Robert Prosky, Dennis Farina, William Petersen
Zdjęcia: Donald E. Thorin
Muzyka: Tangerine Dream