HIV – odkryty w 1983 roku, zespół niedoboru odporności trafił w roku 1985 na naszego bohatera, Rona Woodroofa, czyli genialnego w tej roli Matthew McConaugheya. Całkowicie odmieniony, wychudzony, wręcz zniszczony. Tego wymagała rola, i obecnie tylko McConaughey mógł jej podołać. Woodroof to postać autentyczna. Mało przyjemna w obejściu. Jest jedno słowo, określane mianem slangu, które idealnie pasuje do tej postaci, Redneck. Z zawodu elektryk, i tak jak nasz rodzimy, z zapędami rewolucyjnymi. Nasz walczył o cały naród, Ron walczył o swoje życie.
Jest też mocniejsze słowo do opisania postaci, oczywiście normalnie używane w języku angielskim. White Trash, dysfunkcyjny, aspołeczny, nieokrzesany, homofob. Okazuje się, że określenie nie ma wydźwięku pejoratywnego, jest wręcz symbolem tożsamości dla tych ludzi. Ron, oprócz parania się montażem i naprawą instalacji elektrycznych, chleje, wciąga, pieprzy i oddaje się swojej największej pasji, ujeżdżaniu byków.
Właściwa akcja filmu rozpoczyna się, gdy Woodroof dostaje najcięższego do poskromienia byka. Po wypadku w miejscu pracy (zabieranie się pod wpływem za prąd, to nie najlepszy pomysł), budzi się na szpitalnym łóżku. Lekarze w osobie doktora Sevarda i pani doktor Eve, przedstawiają mu nowego „byka”. Ciężki okaz, HIV. Lekarze nie daje mu za dużo czasu, według Sevarda utrzyma się w siodle 30 dni. Sugeruje, by przez ostatni miesiąc swojego życia, zaczął porządkować swoje sprawy, żegnać się z bliskimi. Uporządkować sprawy?!? Nie ma żadnych spraw, nie ma bliskich. Przecież AIDS, to sprawa homo!! On przecież nie ma z nimi nic wspólnego!! Co więcej, jeździ na rodeo. To musi być pomyłka. Przecież ciągle do nich dochodzi…
To fascynujące, jaka wola walki budzi się w tak marnym człowieku. Na początku nie budzący sympatii, powoli rozpala to uczucie w widzu. Obserwujemy z pozycji siedzącej, z wygodnego fotela, jak Ron słania się z bólu, jak szpital odmawia mu leczenia eksperymentalnego azydotymidyną, w skrócie AZT. Nie poddaje się. Dzięki sprytowi i smykałce do ciemnych interesów znajduje dojście do AZT. Staje się królikiem doświadczalnym, szarą myszką we własnym laboratorium. I jako jeden z pierwszych pacjentów przekonuje się, że cudowny lek, z którym korporacje farmaceutyczne wchodzą na medyczne salony, wcale nie leczy tak jak powinien.
Większość by się poddała. Ale nie nasz bohater. Walczy dalej, może nie jak wściekły pies, ale walczy. Idzie do przodu ze swoją chorobą, znajduje sposób na przetrwanie, i co lepsze, na zarobienie. Staje się ością w gardle dla FDA, czyli Agencji Żywności i Leków. Sprowadza lekarstwo na całe zło. Zakłada „Dallas Buyers Club”, gdzie leczenie jest za darmo, a klient wykupuje tylko członkostwo. Jean-Marc Vallée, reżyser filmu, wcześniej znany z C.R.A.Z.Y. i Café de flore, pokazuje jak choroba i wyrok śmierci zmienia człowieka. To właśnie kino przemiany. Woodroof wywodzący się ze środowiska szumowin, alkoholików, gdzie słowo „pedał” jest jedynym znanym określeniem geja, uczy się życia od początku. Jak dziecko we mgle, poznaje nowe słowa: szacunek, odpowiedzialność, może nawet miłość, niekoniecznie do kobiety, miłość do bliźniego. Vallée rozkłada przemianę na cały film, sprytnie żonglując uczuciami jakimi obdarzamy główną postać. Punktem kulminacyjnym, gdy już wiemy, że Woodroof się zmienił, jest świetna scena w sklepie. Ron zmusza swojego starego kumpla do okazania szacunku wspólnikowi, czy raczej wspólniczce o imieniu Rayon. Jared Leto w tej roli, to najwyższa aktorska półka. O ile McConaughey jest doskonały, to Leto jest doskonały+. Swoją drugoplanową rolą miejscami odciąga wzrok widza od pierwszego planu. Jego postać intryguje mimiką, fascynuje każdym ruchem. Leto gra tutaj transseksualistę, na pozór pewnego siebie, tryskającego optymizmem, jednocześnie tragicznego. Rayon kocha życie. Życie trochę mniej kocha Rayona. Skopało go już nie raz i nie dwa razy. Mimo to on sam chce dalej chodzić po tym nieczułym, ziemskim padole. A jego przerażające: „I don’t wanna die!”, chwyta za serce każdego, obdarzonego minimum empatii.
Echh. Smutny to film, bo finał jest z góry nam znany. Możemy tylko kibicować ekranowemu Woodrofowi w jego walce z FDA, a McConaugheyowi w walce o Oscara, bo zasłużył na niego jak nikt inny. Nie widziałem jeszcze Wilka… Oczywiście wierzę, że DiCaprio był doskonały jak zwykle. Ale granie w Wilku... to była przyjemność. Scenografie, klimat, ładne ciuchy, jeden wielki „fun” dla aktora. Dallas Buyers Club to szambo, do którego wpadł opalony chłopak z Surfera i kazał nam uwierzyć, że od dziecka w nim mieszka. Udało mu się. Tu nie chodzi o jakieś szaleństwo w gestykulacji, patetycznych przemowach. Chodzi o autentyczność. Scena, gdy wchodzi do domu, w którym przyjaciele robią mu przywitanie niespodziankę i to wzruszenie na twarzy Rona. Tak delikatne, a jednak widoczne. Mistrzostwo.
Ron Woodroof utrzymał się w siodle 7 lat.
Czas trwania: 117 min
Gatunek: Biograficzny, Dramat
Reżyseria: Jean-Marc Vallée
Scenariusz: Craig Borten, Melisa Wallack
Obsada: Matthew McConaughey, Jared Leto, Jennifer Garner, Denis O’Hare, Steve Zahn, Michael O’Neill
Zdjęcia: Yves Bélanger
Gatunek: Biograficzny, Dramat
Reżyseria: Jean-Marc Vallée
Scenariusz: Craig Borten, Melisa Wallack
Obsada: Matthew McConaughey, Jared Leto, Jennifer Garner, Denis O’Hare, Steve Zahn, Michael O’Neill
Zdjęcia: Yves Bélanger