Moja poniższa recenzja ukazała się wcześniej na portalu NoirCafe.pl, link tutaj.
Douglas Trumbull, 30 letni reżyser przystępuje do swojego debiutu. 1972 rok to zmierzch ery hippisowskiej. Czyżby więc swoim obrazem z gatunku sci-fi chciał wysłać ostatniego z nich w kosmos? Przyszłość. Nie wiemy jak odległa. Freeman Lowell, czyli Bruce Dern grający astronautę, odpowiada za moduł ekologiczny na stacji kosmicznej. Próbuje wskrzesić matkę naturę. Jest bezgranicznie oddany swojej pracy. Mamy wrażenie, że tak naprawdę jest ostatnim ekologiem we wszechświecie. Oprócz Freemana na stacji przebywa trzech astronautów. Andy Wolf (Jesse Vint), Marty Barker (Ron Rifkin), John Keenan (Cliff Potts), to zaplecze techniczne stacji. Prezentują oni odmienną postawę niż ich kolega. Czekają z utęsknieniem na sygnał z błękitnej planety. Wiedzą, że nie ma szans na uratowanie ziemskiego ekosystemu, dlatego traktują Freemana niepoważnie, częściej złośliwie. Reżyser nie pokazał w filmie ziemi. Możemy się tylko domyślać jak życie na niej wygląda. Słyszymy o niej w rozmowach między mieszkańcami stacji. Na pewno nie ma tam śladu flory. Jest całkowicie zurbanizowana, zamieszkana. Problemy też wydają się nie istnieć. Każdy ma pracę, medycyna jest na stopniu niemal boskim. Dlaczego więc Freeman za wszelką cenę próbuje ratować drzewa, kwiaty i inne owoce swojej pracy? Wpisuje się to w hippisowską naturę czasów, w których powstał film. Szczególnie jawi się to przy propagowaniu ideologii ekologicznej.
Już otwierające sekwencje podpowiadają nam gdzie tkwi dobro, miłość i pozytywny aspekt przekazu. Kamera krążąca przy samym runie, wokół mszaki, żaba nerwowo patrząca w obiektyw, kłody drzew, polana, staw. Z niego wyłania się, wyraźnie czerpiący radość z kąpieli, Freeman. Świetnie nakręcona scena. W końcu przychodzi rozkaz. Ten najgorszy dla głównego bohatera. Rozkaz rozpoczęcia sekwencji zniszczenia modułów, gdzie dokonywane są próby przywrócenia ekosystemu. Nie mogący pogodzić się ze stanowiskiem władz, nasz główny bohater dokonuje sabotażu. Bliżej w tym momencie Freemanowi do eko-terrorystów znanych z filmu The East, niż do ruchów pacyfistycznych.
Freeman zostaje na stacji razem z trzema robotami (w filmie nazywają je dronami). Personifikując je, nadaje im imiona Huey, Dewey i Louie. To właśnie one zostają towarzyszami w jego samotnej podróży. Freeman prowadząc monolog próbuje przekazać im pro-ekologiczne przekonania. Uczy je jak zajmować się roślinnością, glebą itd. Douglas Trumbull to przede wszystkim specjalista od efektów specjalnych. Pracował 4 lata wcześniej z Kubrickiem przy Odysei. Robił efekty do Andromeda znaczy śmierć. Później został zatrudniony do Łowcy Androidów, Bliskich spotkań trzeciego stopnia, a ostatnio do Drzewa życia w reżyserii Terrenca Malicka.
Polecam.
Czas trwania: 89 min
Gatunek: Sci-Fi
Reżyseria: Douglas Trumbull
Scenariusz: Deric Washburn, Steven Bochco, Michael Cimino
Obsada: Bruce Dern, Jesse Vint, Ron Rifkin, Cliff Potts
Zdjęcia: Charles F. Wheeler
Muzyka: Peter Schickele