Kino przygodowe w najlepszym wydaniu. Film z roku 1954 nakręcony przez Richarda Fleischera, ogląda się wciąż dobrze. I jest się wciąż pod wrażeniem. To, że Juliusz Verne był wielkim wizjonerem, każdy czytelnik jego prozy wie. Owe przygodowe powieści były nie lada kąskiem dla filmowców. A w połowie ubiegłego wieku były również nie lada problemem dla producentów. Wizje pisarza wymagały sporych nakładów finansowych. Pieczę nad ekranizacją objęło studio Walt’a Disney’a. Opowieść o oceanologu, jego asystencie i marynarzu zawadiace powinien znać każdy. Towarzyszą oni załodze okrętu wojennego, wysłanego w celu sprawdzenia doniesień o potworze, który grasuje podobno na morzach i oceanach, sieje strach i pożogę.
Dni na statku upływają leniwie. Załoga się nudzi. W końcu dochodzi do kontaktu z domniemanym sprawcą nieszczęść. Po krótkiej, morskiej potyczce potwór ponownie wygrywa starcie. Co się okazuje? To nie żadne monstrum, lecz łódź podwodna. Przez przypadek trafiają na nią nasi trzej bohaterowie. Jednostką ów dowodzi Kapitan Nemo. Dzierży on władzę niczym Kim Dzong Un w Korei Północnej. Załoga darzy go bezgranicznym zaufaniem. Na jedno skinienie są gotowi zabić lub zginąć. Trójka bohaterów towarzyszy Nemo w jego podróży, aż do dramatycznego finału. Tyle pokrótce o fabule. Historia jest powszechnie znana. Za to wartość filmu jako produktu, to zupełnie inna kwestia. To, że jest wiele tytułów, które był kamieniami milowymi pod względem przekraczania kolejnych barier technicznych, wiadomo. Jestem jednak pewny, że 20 000 Leagues… było całym stosem tych kamieni.
Film pokazuje, dlaczego już wtedy i wciąż teraz, w produkcji filmów należących do nurtu kina rozrywkowego na pierwszym miejscu jest Hollywood. I długo, długo nic. Rozmach przede wszystkim. Sceny kręcone pod wodą. Walka z ośmiornicą. Wystrój łodzi podwodnej. I to wszystko stworzone dzięki pomysłowości twórców. Stworzone rękoma i wyobraźnią. Bo nie oszukujmy się, nawet stworzony 10 lat wcześniej, pierwszy elektroniczny komputer ENIAC, nie był w stanie pomóc w Hollywood. Fleischer przełożył na taśmę celuloidową piękną opowieść. Jest odwaga, przygoda, poświęcenie, akcja. Paul Lukas, James Mason, Peter Lorre, no i Kirk Douglas, czyli odtwórcy głównych ról to filary, które umacniały potęgę amerykańskiej kinematografii. Świetne, charakterystyczne role. Dwa tygodnie temu minęło 59 lat od premiery 20000 mil. Świąteczny blockbuster sprzed prawie 60 lat wciąż miło się ogląda. Można przymknąć oko na Douglasa, który w pasiastej biało-czerwonej koszuli rozmawia z foką. Można też uśmiechnąć się w duchu nad wizją kanibali, którą zaserwował reżyser. Trzeba jednak oddać hołd kinematografii i film obejrzeć.
Czas trwania: 127 min
Gatunek: Przygodowy
Reżyseria: Richard Fleischer
Scenariusz: Earl Felton
Obsada: Kirk Douglas, Paul Lukas, James Mason, Peter Lorre
Zdjęcia: Paul J. Smith
Muzyka: Earl Felton