Zacznę od suchych faktów: Kino azjatyckie jest niebanalne, oryginalne, potrafi być bardzo brutalne. Jest inne. Owszem, gdy my kinomaniacy oglądamy setki filmów, to oglądając kolejne ujęcia i kadry z filmów mamy wrażenie, że to już było. Ciągle jest Nowy Jork, ciągle jest pościg samochodami wąskimi uliczkami i wyjeżdżająca śmieciarka. Ciągle jest gościu, który pojawia się za zamykanymi drzwiami lodówki. Azja? Oprócz reżyserów, filmów, aktorów, którzy odnieśli sukces, wiemy mało. Przynajmniej ja.
The Chaser odniósł sukces. Odnalazłem o nim informacje niedawno, zdobyłem i obejrzałem. Nie wiem, czy ktoś z recenzentów ma takie coś, że dobry film chciałby ponownie obejrzeć. Tym razem z kimś, żeby podzielić się swoim zachwytem. A zachwyt jest, ogromny. Jeżeli ktoś nie widział tego doskonałego thrilleru, proszę niech obejrzy. Wszystko jest inne i takie świeże. Inne twarze, ulice, samochody. W ten inny świat zaprasza nas reżyser Hong-Jin Na. To jego debiut z 2008 roku. Scenariusz napisał razem z Shinho Lee. Ze swoim debiutem startował w Cannes po nagrodę, właśnie dla młodych, debiutujących twórców. Przegrał ze Stevem McQueen’em i jego The Hunger.
Chciałbym tak wiele napisać o samym filmie, o jego treści. Niestety każdym zdaniem uchylę rąbka tajemnicy scenariusza. Pokrótce pisząc, mamy alfonsa – który był kiedyś gliniarzem z jednostki specjalnej. Był bardzo dobrym detektywem, małą legendą na swoim komisariacie. Był jednocześnie policjantem unurzanym w brudnych interesach. Pracę stracił. Opiekuje się teraz swoimi dziewczynami. Prostytutki zaczynają znikać. Joong-ho Eom wietrzy tutaj spisek konkurencji. Bardzo długo wierzy, że dziewczyny ktoś sprzedaje.
Film ma skomplikowaną strukturę, kilka wątków, dużo ważnych postaci. Każdy szczegół jest ważny dla śledztwa, każdy szczegół widz powinien uważnie obserwować. Śledztwo jest o tyle dziwne, że pomimo szybkiego ujęcia potencjalnego sprawcy, nic nie można mu zrobić. Przełożeni żądają dowodów, i w sumie nie wierzą w jego historię. Na tym opiera się cała dramaturgia. Zbliża się czas, gdy podejrzanego trzeba będzie w końcu wypuścić.
Zaczyna się wyścig z czasem. Wciąż nie odnaleziono dziewczyny która zniknęła jako ostatnia. Dodam że historia jest oparta na faktach.
Wspaniale zrealizowany scenariusz, świetnie rozrysowane ujęcia. Nocne pościgi opustoszałymi ulicami, w 25-milionowym Seulu, to robi wrażenie. Tutaj czuć, gdy detektyw już ledwie łapie oddech. Biegnie dalej. Jest przecież tak mało wiadomych w tej układance… Nie może odpuścić. Wiemy jak specyficzna jest gra aktorska aktorów z Azji. Z ich przesadnymi teatralnymi grymasami. Wg. mnie zawsze odbierało to trochę powagi tym filmom. Tutaj tego nie ma (jeżeli już, to w kilku małych epizodach).
Świetna, mroczna muzyka. Genialne zdjęcia. Masa nagród na różnych festiwalach. Wielki sukces jak na debiut. Bardzo dojrzały debiut. Film został oczywiście zauważony w Hollywood. Swoją premierę miał w Korei Południowej w lutym 2008 roku. Prawa do niego kupiono już w marcu tego samego roku, za 1 mln $. Śmieszna kwota dla Warner Bros. Reżyser Hong-Jin Na nakręcił w roku 2010 swój drugi film The Yellow Sea.
Niech dodatkową rekomendacją będą warunki w jakich oglądałem film. Po całym dniu w pracy, film wrzuciłem na projektor o godzinie 23. Dla mnie to zabójcza godzina. Obejrzałem cały, na raz.
Czas trwania: 123 min
Gatunek: Thriller
Reżyseria: Na Hong-jin
Scenariusz: Na Hong-jin, Lee Shin-ho, Hong Won-chan
Obsada: Yun-seok Kim, Jung-woo Ha, Yeong-hie Seo
Zdjęcia: Sung-je Lee
Muzyka: Yong-rock Choi, Jun-seok Kim