Nie znam się na kinie francuskim. Nie wiem też za dużo o „Nowej Fali”, do której zalicza się film. Wiem, że istniała, że obraz ten zburzył pewne dogmaty, twórcy zaczęli kręcić filmy inaczej. Prowokowali, wykorzystywali nowe techniki. Co najważniejsze, już wiem, że obraz jest bardzo dobry.
Zaczynając od tytułu, i jego tłumaczenia. Dystrybutor postanowił nadać tytuł The 400 blows. Do polskich kin, film wszedł z dokładnym tłumaczeniem angielskiej wersji. Otrzymaliśmy więc 400 batów. Ma to się nijak do przekładu. Les quatre cents coups, należy rozumieć jako „stale popadać w tarapaty”, „mieć ciągle kłopoty”.
François Truffaut, reżyser filmu, zaprasza nas na filmową ucztę. Scenariusz wg. wielu krytyków oparł na swojej autobiografii. Akcja filmu dzieję się w Paryżu. Poznajemy 13-latka Antoine’a. Chłopak mieszka z matką i ojczymem w centrum, chodzi do szkoły. Codziennie poddawany temu samemu rytuałowi. Pobudka, szkoła, powrót, odrabianie lekcji, powrót rodziców, obiad, kolacja, „tylko nie zapomnij wyrzucić śmieci!!”, i sen, i marzenie. Żeby zobaczyć morze. Takie ma życie. Widz wchodzi w świat Antoine’a, gdy chłopak już wie co to są wagary, gdy już wie co to znaczy podbierać rodzicom pieniądze na drobne uciechy.
Opuszcza więc kolejne zajęcia, włóczy się po Paryżu, ma coraz gorsze stopnie. Ucieka coraz częściej. Do szkoły wzywani są rodzice. Poznaje smak upokorzenia, gdy dostaje strzał z otwartej dłoni w klasie przy wszystkich. Ogromny wstyd. List do rodziców. Znowu ucieczka, pierwsza noc poza domem.
Chęć poprawy jest, bo chłopak nie jest zły. Chce dobrze. Wraca. Poznaje twórczość Balzaca. Serce szybciej mu bije, gdy czyta jego powieści. Pisze o nim wypracowanie, i jako pierwszy w klasie jest zganiony za plagiat. Bo nikt mu nie wierzy. Ponieważ i tak mu nikt nie wierzy postanawia ciągle kłamać. Znowu ucieka. Na dłużej. Jest zagubionym nastolatkiem, bez żadnych autorytetów. W nikim nie ma oparcia. Wraca. Gdy rodzice postanawiają oddać go do zakładu dla nieletnich, na jego twarzy pojawiają się łzy.
Widz ma wrażenie, że są to jego pierwsze i ostatnie łzy. Antoine siedzący w celi, skręcający papierosa z kawałka gazety i resztek tytoniu wytrzepanego z kieszeni, to już nie ten sam Antoine.
Film należy do tych obrazów, w których ważna jest każda scena. Każdą można rozpatrywać i długo omawiać. Dlaczego Antoine jest jaki jest? Rodzina żyje w ścisku, w kawalerce podzielonej na kilka pomieszczeń. Nie znoszą się wszyscy. Matka nie cierpi swojego syna (sam zresztą, dowiedział się że chciała przerwać ciąże). Jakże ogromne wrażenie robią słowa chłopca „oddycham tylko dzięki babci”. Mąż nie znosi żony. Żona nie znosi męża, którego ciągle upokarza. Nikt z tej dwójki nie zajmuje się Antoinem. Nie poświęcają mu ani chwili. Sam spędza weekendy w domu, gdyż rodzice oddają się swoim rozrywkom. Nie inwestują w niego kompletnie nic. Jest pozostawiony sam sobie. Czujemy tą jego samotność. Czujemy też, że jest w nim potencjał. Wystarczy go przytulić, odrobić z nim lekcje. Nie wystarczy raz na 2 lata wyjść do kina (które to kino jest skrywaną miłością chłopaka). Trzeba się trochę poświęcić. Przecież dziecko to ogromna odpowiedzialność, szczególnie w wieku Antoin’a, gdy ten dojrzewa i zaczyna dokonywać własnych wyborów.
Czas trwania: 93 min
Gatunek: Dramat
Reżyseria: François Truffaut
Scenariusz: François Truffaut, Marcel Moussy
Obsada: Jean-Pierre Léaud
Muzyka: Jean Constantin
Zdjęcia: Henri Decaë