O tym że Seth Rogen jest utalentowany w wielu dziedzinach związanych z filmem, wiedziałem. To świetny aktor, reżyser, scenarzysta. Nie jest hollywoodzkim amantem, to na pewno. Obdarzony głębokim barytonem, misiowaty komik, zaczynał występy serwując pierwsze sprośne żarty w wieku lat 13. Bo Seth Rogen, jak większość aktorów z komedii This is the End, wywodzi się ze stand-upowej wylęgarni mega-zdolnych aktorów. Na film czekałem długo. Muszę przyznać, że obiecywałem sobie więcej niż dostałem. Nie sądziłem, że reżyser poprowadzi swoją szaleńczą wizję, aż tak bardzo poza znane mi granice absurdu. Mamy więc Seth’a Rogena, w tej roli sam Seth Rogen. Występują też jego przyjaciele. Pojawia się więc Jonah Hill, James Franco, Craig Robinson, Jay Baruchel, Danny McBride. Fabuła jest prosta. Baruchel odwiedza Rogena w Los Angeles i razem udają się na imprezę/parapetówkę do James’a Franco. Baruchel nie ukrywa, że jest zniesmaczony całym hollywoodzkim światkiem. Jest zmęczony blaskiem, gwiazdami, przyjęciami. Nie ukrywa swojej niechęci do gospodarza domu. Wtedy właśnie rozpoczyna się biblijna apokalipsa. Dosłownie, bez przenośni. W oparach alkoholu i thc. Wśród żartów o masturbacji, tak klasycznych dla stand-upów. Seth Rogen nie raz podkreślał, że jego marzeniem jest praca z Kevinem Smithem, a This is the end, to właśnie mały ukłon w kierunku Dogmy.
Oglądając film można tylko pozazdrościć aktorom dobrej zabawy, jaką mieli podczas kręcenia filmu. Od razu widać, że to dobrzy znajomi po jednej i drugiej stronie kamery. Jeżeli chodzi o film, to mamy całą masę cytatów, odnośników do poprzednich filmów naszych bohaterów. Widać, że Rogen się rozwija, eksperymentuje. Widać też, że Hollywood lubi Rogen’a. Na ekranie możemy zobaczyć Rihanne, Michaela Cere, Emme Watson (genialna scena o tym, że nie można dać się ponieść emocjom i nawet nie myśleć o gwałcie), Channinga Tatum’a, i dużą niespodziankę na koniec. Nie wierzę, że jako producent, Rogen płacił pełne stawki wszystkim, którzy pojawili się gościnnie. W tym filmie po prostu wypadało być, gdy odezwał się telefon od Setha. Zresztą parę dowcipów o tym, jak to Seth jest lubiany wśród filmowców, również się pojawia. Bardzo fajnie wypada próba pokazania, jak „znajomi” z Hollywood traktują aktora, który wspiął się na schodach popularności stopień wyżej. Danny McBride z zawiścią, nabijający się z nominowanego do Oscara Jonaha Hill’a. Świetna scena. Sam nominowany – wypada genialnie w scenie, gdy modląc się o „zbawienie”, mówi o sobie „To ja Jonah Hill, ten z Moneyball’a”
Cały film to pastisz filmów o tematyce końca świata, o zagładzie biblijnej. Nie ma tu ani jednej poważnej sceny. Film nie ma żadnych ambicji, żeby wnieść coś nowego do gatunku. Jest za to na pewno taki, jak go sobie wymarzył Seth Rogen. Mam wrażenie, że to nie będzie ostatni film, gdy spróbuje zebrać paczkę kumpli do wspólnego projektu.
Czas trwania: 107 min
Gatunek: komedia
Reżyseria: Evan Goldberg, Seth Rogen
Scenariusz: Seth Rogen, Evan Goldberg, Jason Stone
Obsada: James Franco, Jonah Hill, Seth Rogen, Jay Baruchel, Danny McBride, Craig Robinson
Zdjęcia: Brandon Trost
Muzyka: Henry Jackman
Gatunek: komedia
Reżyseria: Evan Goldberg, Seth Rogen
Scenariusz: Seth Rogen, Evan Goldberg, Jason Stone
Obsada: James Franco, Jonah Hill, Seth Rogen, Jay Baruchel, Danny McBride, Craig Robinson
Zdjęcia: Brandon Trost
Muzyka: Henry Jackman