Niezwykle autentyczny, przemyślany i emocjonalnie zagrany film. Short Term 12 zostało wypuszczone na nasz rynek dystrybucyjny jako Przechowalnia numer 12. To z jednej strony trochę niefortunne tłumaczenie, bo tak pejoratywnie nacechowane słowo jak „przechowalnia” sugeruje od razu negatywny wydźwięk filmu, o samych ośrodkach nie wspominając. Short Term 12 to przykład kina zaangażowanego w los dzieciaków wychowywanych przez system. I nie ma tu cienia zarzutu dla systemu. Ten funkcjonuje dobrze. Zakłady wychowawczo – opiekuńcze zawsze robią co mogą, by otoczyć opieką, stłumić gniew i wyjaśnić, że to nie Ty dzieciaku zawiniłeś sytuacji, w której się znalazłeś. Nie mówmy tutaj o przykładach patologii w takich ośrodkach. Te były, są i będą.
Ten film obrazuje pracę ludzi w ośrodku, który spełnia swoją rolę doskonale. Na tyle ile terapeuta pomóc może. Poznajemy więc dzieciaki, które znalazły schronienie. Były bite, maltretowane, wyrzucane, opuszczane, podrzucane. Wśród osób, które mają porozmawiać, przytrzymać lub po prostu posiedzieć w jednym pokoju, poznajemy główną bohaterkę dramatu – Grace (Brie Larson).
Nie od dziś wiadomo, że ci, którzy mogą pomóc naprawdę też powinni pewne blizny posiadać. Wyszkolony terapeuta oczywiście pomoże, ale do pewnego stopnia. Ci, którzy doświadczyli w pewnym stopniu tego samego co „pacjenci”, są w stanie lepiej zrozumieć, zauważyć i przez to zapobiec wcześniej kolejnej tragedii. Grace ma blizny głębokie. Tak głębokie, że trudno jest jej zaangażować się w związek z innym pracownikiem tego samego ośrodka – Masonem (John Gallagher Jr.). I w zasadzie nic więcej tutaj nie znajdziecie, a może powinienem napisać na szczęście. Na takich prostych opowieściach zbudowano przecież Sundance.
Short Term 12 ma wszystko, by zostać królem festiwali kina niezależnego (i niejednego wszak został). Jest przyjaźń, wzruszenia, nieskrępowana gra aktorska i nienapuszone naturalne dialogi. Short Term 12 pokazuje dramat, ale również próbuje wyjaśnić, że jutro też będzie dzień. Lepszy czy gorszy, ale z pewność świt nastanie. Pod tym względem obraz nacechowany optymizmem daje nadzieję na to, że w każdym takim miejscu jak „przechowalnia” pracują ludzie oddani swojej pracy.
W rolach głównych wystąpili oczywiście aktorzy profesjonalni. Jednak to chyba przez tematykę i aurę jaka unosiła się nad produkcją ich gra wygląda na bardzo zaangażowaną i przede wszystkim naturalną. Zawsze kibicowałem takim tytułom, by odniosły sukces komercyjny. Nie inaczej się stało. Festiwale, weekend otwarcia w 4 salach kinowych, aż w końcu kilka miesięcy później ponad 150 seansów w kinach w Stanach. To się nazywa siła dobrej opowieści. Reżyser Destin Daniel Cretton podjął dobrą decyzję, by swój krótki metraż pod tym samym tytułem z 2008 roku wydłużyć do pełnoprawnej fabuły. Tym samym tropem poszedł również Damien Chazelle ze swoim
Whiplash (2014). Jeżeli coś odnosi duży sukces, a trwa kilka minut, to dlaczego by nie zrobić z tego półtoragodzinnego porywającego ludzkiego dramatu? Owszem ryzykowne, ale jak widać w niektórych przypadkach opłacalne. Film polecam
Czas trwania: 96 min
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Destin Daniel Cretton
Scenariusz: Destin Daniel Cretton
Obsada: Brie Larson, John Gallagher Jr.
Zdjęcia: Brett Pawlak
Muzyka: Joel P. West