Zamożny mężczyzna, Primo Spaggiari (Ugo Tognazzi), właściciel fabryki produkującej ser dostaje prezent od syna. Czapkę kapitana, pistolet na race i lornetkę. Prezent od syna. Prezent jak prezent, chociaż dopiero po całym seansie można pobawić się w jego interpretacje. Interpretacja to jedno, a pełen ironii wydźwięk kolejny scen to drugie. Takie są również sceny otwierające Tragedii śmiesznego człowieka. Lekko oderwany od rzeczywistości Primo paraduje z lornetką i przechadza się po swoich włościach. W zasadzie wydaje się tu być niepotrzebny.
Wszystko się kręci samo (na pierwszy rzut oka). I z tą wielką lornetką od dawno niewidzianego syna wdrapuje się na dach swojej willi. Jest na co popatrzeć. Jesienny krajobraz pięknego regionu Parma, kształtna pupa chłopki, a w oddali samochód syna uciekający przed drugim autem. Dochodzi do wypadku, a mężczyźni, których nie jest w stanie rozpoznać, uprowadzają pierworodnego. Brzmi ciekawie?
Tragedia… przez swój poetycki styl, czasem komiczny, a nawet surrealistyczny potrafi miejscami uwieść widza. Miejscami, ponieważ miejscami niestety nuży. Być może działo się tak przez wiejski, senny krajobraz, a być może przez sam styl narracji. Primo mataczy, wysnuwa teorię, aż w końcu swoimi nerwowymi ruchami doprowadza do finału, gdzie… pogubiłem się.
Film obejrzałem w ramach wyzwania „Oglądamy filmy wyreżyserowane przez Bernardo Bertolucciego”.
Czas trwania: 116 min
Gatunek: Dramat, Komedia
Reżyseria: Bernardo Bertolucci
Scenariusz: Bernardo Bertolucci
Obsada: Ugo Tognazzi, Anouk Aimée, Laura Morante
Zdjęcia: Carlo Di Palma
Muzyka: Ennio Morricone