
To, że film jest surowy nie oznacza bynajmniej amatorski. Świetne dialogi, które przygłupów skazują na miano idiotów (również przez zachowania). Przemyślana fabuła i bohater, który MUSI załatwić to, po co przyjechał. Nie ważne kiedy, ważne jak. Muzyka stanowi świetne dopełnienie obrazu stające jednak w opozycji do rozgrywających się na ekranie zdarzeń. Zresztą… polecam wcisnąć play na odtwarzaczu poniżej i wczuć się w postać żołnierza, który nie był w stanie pomóc bratu, gdy ten błagał o litość oprawców i wykrzykiwał na próżno imię „Richard”…
Nad całym seansem unosi się przejmujący smutek i żal. Nie ma tu miejsca na „radość” z faktu, że udało się dotrzeć do gnębicieli. To był raczej obowiązek… Wcielający się w rolę głównego bohatera Paddy Considine ma spojrzenie szaleńca. Człowieka, który jest w stanie wyskoczyć z okna, by dotrzeć do celu. Jednak prawdziwą aktorską perełką jest Toby Kebbell, filmowy Anthony – brat Richarda. Kojarzycie zapewne Kebbela z wszystkich blockbusterów, które aktualnie powstają. Jednak w takich filmach jak Dead Man’s Shoes, właśnie tacy aktorzy jak Toby Kebbel są w stanie pokazać swój talent.

Czas trwania: 90 min
Gatunek: Kryminał, Dramat
Reżyseria: Shane Meadows
Scenariusz: Paddy Considine, Shane Meadows, Paul Fraser
Obsada: Paddy Considine, Gary Stretch, Toby Kebbell
Zdjęcia: Danny Cohen
Muzyka: Aphex Twin