
To właśnie przeraża Kate. Oprócz tego, że jest maksymalnie pogubiona w tym co się dzieje, to przeraża ją cała specyfika pracy pozbawiona trzymania się protokołu. Uczyła się prawa, zdawała przecież egzaminy do FBI. Jednak to wszystko było przedszkolem – wypomina jej Villenevile. Tutaj jest front. Tutaj jest zbrodnia. Co tam łapanie jakichś frędzli na opychaniu kilku gietów w bramie. Czy nawet odzyskiwanie porwanego dzieciaka dla okupu. Zbrodnia jest tam, gdzie do głosu dochodzi długa broń i siła z użyciem wsparcia oddziałów wojskowych – nawet jeżeli w gruncie rzeczy chodzi o pieniądze.
Wpisana jako tło historia skorumpowanego policjanta, zamiast wzruszyć stanowi tylko wypełniacz i po seansie odczytałem ją raczej jako tani chwyt, niż szczerą potrzebę pokazania dramatów niewinnych rodzin. Jednak z drugiej strony, gdyby twórca nie wplótł czegoś (czegokolwiek) – jak wspomnianego tła, moglibyśmy zachłysnąć się kolejnym przejazdem zbrojnej kolumny. Summa summarum to bardzo dobre kino, z prostą historią, ale opowiedzianą w sugestywny i mroczny sposób. Ten styl opowiadania, gdzie masz ochotę siąść i napić się wódki, gdzie świat jest zły, a każda oznaka dobra jest petowana, to właśnie styl Villeneuve’a. Coraz bardziej rozpoznawalny styl. Za to wielki plus. Niech nie schodzi z tej drogi i stanie się jednym z „charakterystycznych” twórców.

Czas trwania: 121 min
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Denis Villeneuve
Scenariusz: Taylor Sheridan
Obsada: Emily Blunt, Josh Brolin, Benicio Del Toro, Jon Bernthal
Zdjęcia: Roger Deakins
Muzyka: Jóhann Jóhannsson