Bertolucci w Rzymskiej Opowieści ponownie bada ludzką naturę. I ponownie robi to na poziomie niedostrzegalnym ludzkim okiem, a co dopiero okiem skierowanej na ludzki dramat kamery. Otóż poznajemy Shandurai – emigrantkę z Nairobi, która próbuje ułożyć sobie życie na włoskiej ziemi, a konkretnie w Rzymie. To modelowy przykład emigrantki, która pozostawiła wszystko na Czarnym Lądzie, odcięła się od historii, ale nie jest w stanie odciąć się od wspomnień. Krwawe obrazki wciąż przelatują jej przed oczyma. Jednak teraz ma swój plan, swoje aspiracje. Shandurai (Thandie Newton) chodzi do szkoły medycznej i pracuje jako sprzątaczka u pianisty – Jasona Kinsky’iego (David Thewlis). Mieszka kątem u swojego pracodawcy i nie może w żaden sposób wypełnić pustki w swoim sercu. Shandurai tęskni za mężem, który został w Afryce….
Bertolucci jawi się w Rzymskiej Opowieści jako twórca okrutny, gdyż wystawia człowieka na najwyższą próbę w miłości. Jednak nawet decyzja podjęta jak w filmie nie obliguje nikogo stojącego z boku do wydania wyroku. Otóż Jason zakochał się bez reszty w swojej afrykańskiej sprzątaczce. Sytuacja wydaje się być patową do czasu, gdy nadarza się okazja do sprowadzenia męża z Afryki. Pomóc może tylko Jason. Jednak ten nie ma zamiaru zrobić tego bezinteresownie…
Bertolucci żongluje uczuciami swoich bohaterów. To co widzimy na początku to zainteresowanie sobą dwójki ludzi przechodzące przez niechęć ze strony Afrykanki, aż do scen końcowych, czyli do cierpienia (chociaż to jest tylko moją interpretacją). Nie widzimy żadnych procesów decyzyjnych postaci, a jedynie ich efekty (jak cały „plan” Kinsey’a).
To trudny w odbiorze film, wymagający od widza 100% zaangażowania. Wydaje się też, że powinno się taki film oglądać w kinie, by zminimalizować efekt działania środowiska zewnętrznego, które może odwrócić naszą uwagę od seansu. Bertolucci nie ułatwia sprawy sprowadzając wszystkie kluczowe zwroty akcji do gestów i spojrzeń. Ograniczone do minimum dialogi, powolna praca kamery i muzyka poważna rozbrzmiewająca przez połowę filmu, to główne cechy Rzymskiej Opowieści.
Zderzenie kulturowe nie ma tu nic do rzeczy. Jak słusznie zauważa reżyser, nasze dziedzictwo, język i cała otoczka związana z przynależnością rasową ma się nijak do pierwotnych pragnień. Pragnień związanych z potrzebą bycia przy drugim człowieku.
To nie tylko opowieść na wskroś będą wariacją na temat Niemoralnej Propozycji w reżyserii Adriana Lyne’a. Bertolucci poszedł o krok dalej. Gdy w grę wchodzą tylko pieniądze, wszystko kończy się jasno i z łatwością przyjdzie nam przewidzieć rozwój wypadków (ona się skusi bądź nie. Być może podejmą decyzję wspólnie. A po wszystkim przyjdzie kac, po którym już nie da się nic odbudować). W przypadku filmu Bertolucciego wszystkie decyzje, które podejmuje Shandurai mają u swego źródła uczucie. Prawdziwe, przejmujące i z taką straszną tęsknotą wyzierającą z jej oczu.
Czas trwania: 93 min
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Bernardo Bertolucci
Scenariusz: Clare Peploe, Bernardo Bertolucci, James Lasdun
Obsada: Thandie Newton, David Thewlis
Zdjęcia: Fabio Cianchetti
Muzyka: Alessio Vlad