Clint Eastwood znowu wybrał się na wojnę. Nie jest to film z gatunku stricte wojennych, lecz dramat okraszony wojskowymi działaniami głównie z rejonu Al-Faludży. Snajper to opowieść o kowboju, żołnierzu, ojcu. Dokładnie w tej kolejności. Jak czytam opinie o tym, że Eastwood popełnił dzieło propagandowe to mi słabo. Dla kogo to ma być propaganda? Dla amerykańskich dzieciaków, które mają rzucić się do punktów naboru do armii w swoim kraju? Nie sądzę. Każdy ma swój rozum. Jeżeli ktoś należy do tych stawiających rząd Stanów Zjednoczonych na równi z faszystowskim najeźdźcą, niech sobie odpuści seans. Oglądanie filmów o najpotężniejszej armii świata przez malkontentów (to najdelikatniejsze słowo jakie mi przychodzi do głowy) mija się z celem.
To po pierwsze ma być rozrywka, po drugie ma skłonić do dyskusji, jednak na poziomie za i przeciw, a nie dysput z cyklu tych wszystkich teorii spiskowych, które pojawiały się po 11 września (pamiętacie przecież te filmy z YT, że to akcja CIA wymierzona w Pentagon).

Czas trwania: 132 min
Gatunek: Biograficzny, Wojenny
Reżyseria: Clint Eastwood
Scenariusz: Chris Kyle, Scott McEwen, James Defelice (jako współautorzy książki), Jason Hall
Obsada: Bradley Cooper, Sienna Miller
Zdjęcia: Tom Stern